– Czy naprawdę oczekujesz, że skrzyżuję z tobą ostrza? To byłby wyrok śmierci, miałeś może wieki więcej, by doskonalić swoje rzemiosło – powiedział, że jego wstrzemięźliwość jest odziana w żelazo.

– Będę się z tobą pojedynkował, tak jak z Ponurym Jackiem bez mojego prochowca. Możesz nawet mnie zabić – powiedziałem, zamykając oczy przed orkiem.

– W porządku, honor musi zostać spełniony. Jakie są warunki tego pojedynku?

– Jeśli cię zabiję, twoja posiadłość zostanie rozsprzedana na korzyść ludzi, których okradłeś.

– Kradzież to takie ostre słowo – powiedział, jego uśmiech przybrał drapieżny charakter. – A jeśli okażę się zwycięzcą?

– Uzupełnię testament, dając ci pół miliona dolarów po mojej śmierci.

W zasięgu słuchu rozległy się zbiorowe westchnienia. Burmistrz absolutnie promieniał pewnością siebie. Zgodził się na moje warunki, prawie śliniąc się na myśl o tych wszystkich pieniądzach. Tara podbiegła i złapała mnie za ramię. Przyciągnęła mnie i pozwoliłem jej wyprowadzić mnie poza ucho tłumu i burmistrza. Czekałem, aż się uspokoi i zbierze myśli. Nie trwało to długo.

– Złożyłeś mi obietnicę. Odwołaj to, on jest zabójcą! Widziałeś tatuaże…- Powiedziała trochę za głośno i burmistrz spojrzał na nią.

– Skąd wiesz, co widziałem? – Zapytałem, nie pamiętając jej prezentu, kiedy Magnus wypuścił je na ulicę.

– Magnus opowiedział mi o tym przy całkiem niezłej butelce wina-  Tara odpowiedziała i uśmiechnęła się. – Jesteś mi to winien i żądam, żebyś przyszedł do mojego laboratorium, żebyś przynajmniej pomógł mi w moim ostatnim eksperymencie.

– Czy mogę przyprowadzić przyjaciela? – Zapytałem patrząc na Liliję.

– Czy jej ufasz?

– Dopiero co ją poznałem, ale skoro to może być moja ostatnia noc, do diabła z tym.

Zostawiliśmy tłum i poszliśmy do domu, a następnie laboratorium szalonego naukowca z miasta. Nie widziała siebie w tym świetle, ale wielu obywateli bało się jej i jej eksperymentów. Od czasu mojego przybycia słyszałem wiele historii o dziwnych widokach i dźwiękach otaczających dom i laboratorium Tary. Doszło do dziesiątek eksplozji i trzech poważnych pożarów, które zmusiły Tarę do częściowej lub całkowitej odbudowy zajmowanych przez nią budynków. Wydawało mi się, że to cud, że nie została zabita. Poszliśmy we trójkę dobrze oświetloną ścieżką do jej laboratorium. Lilija przylgnęła do mnie, znosząc jadowite spojrzenia gnoma. Tara otworzyła frontowe drzwi i gestem nakazała nam wejść. Zamknęła za nami drzwi, a ja poczułem zapach świeżo parzonej kawy. Pomimo niechęci do młodego człowieka Tara oprowadziła ją krótko po obiekcie.

– Co to jest? – zapytała Lilija, unosząc metalowe urządzenie w kształcie fallusa.

– To, no cóż, to moje urządzenie anty-histeryczne. Chcesz go wypróbować? – powiedziała Tara, szczerze się uśmiechając…

– Nie jestem histeryczna – odpowiedziała Lilija, owijając dłoń wokół wału maszyny.

– Działa również jako środek zapobiegawczy – Tara powiedziała chichocząc.

Lilija zgodziła się i rozebrała do tego, jak stworzyli ją bogowie. Tara przywiązała ją z nadgarstkami skrzyżowanymi i nad głową. Kiedy skończyła, Lilija nie był w stanie się poruszyć i był na łasce gnoma. Tara potrzebowała kilku minut, aby doprowadzić generator do pełnego strumienia pary. Włączyła urządzenie, które wydało lubieżny brzęczący dźwięk. Patrzyłem, jak Tara zabrała się do pracy, kiedy przyłożyła maszynę do wewnętrznej strony uda Liliji. Zaśmiałem się, kiedy zobaczyłem miłe zaskoczenie dziewczyny. Tara powoli przesuwała urządzenie w górę, aż lekko przycisnęła je do łechtaczki człowieka. Jej biodra uniosły się od stołu, gdy naciskała na ograniczenia. Tara z łatwością wprowadzała człowieka w stan gorączki. Robiła to kilka razy przed dzisiejszym wieczorem.

– Wyjmij to – powiedziała do mnie Tara przez ramię.

– Co wyjąć? Zapytałem, a ona się zaśmiała.

– Oczywiście twojego penisa – odpowiedziała chichocząc – Nie będzie zadowolona tylko z mojej zabawki. Zaufaj mi, człowiek będzie chciał prawdziwej rzeczy.

– To ty jesteś ekspertem.

Rozebrałem się i Lilija oblizała usta, kiedy zobaczyła moją głęboką erekcję. Człowiek podskoczył, gdy osiągnął szczyt, a Tara wycofała machinę anty-histeryczną. Gnom podszedł, złapał mnie delikatnie za penisa i poprowadził do Liliji. Moja erekcja wciąż w jej uścisku potarła czubkiem wargi sromowe Lilki, zanim kazała mi pchnąć. Z łatwością zanurzyłem się w wilgotnej, ciepłej głębi człowieka. Nie potrzebowałem żadnego innego szturchnięcia. Powoli unoszę biodra, delektując się być może ostatnią kobietą, z którą mogę się kochać. Ująłem jej obfite piersi i uszczypnąłem sutki, gdy zacząłem poruszać się szybciej i ze większą siłą. Lilija przeklinała mnie i jednocześnie błagała, żebym poczuł się dobrze. Wilgotne dźwięki naszej zabawy miłosnej wypełniły powietrze. Tara zostawiła nas samych, wracając do jednego ze swoich eksperymentów.

– Gdzie idziesz? – Zapytałem Tarę, a ona zatrzymała się i spojrzała na mnie.

– Prosta matematyka, mój drogi Jeźdzco Piasku. Jestem zbyt drobna, by znieść ten kawałek męskiego mięsa, który nazywasz penisem. Złamałbyś mnie i zostawił w kawałkach na podłodze w moim laboratorium. Boże, chciałabym mieć bardziej typowe proporcje. Mam problemy ze spaniem z szeryfem. Jak na elfa jest całkiem nieźle wyposażony.

O autorze