Czułem, jak się rozpływam. Ciemność. Myśl. Życzenie. Wizja. Błysk. A tam… Madryt. Hiszpania. Północ. Jestem tutaj. Wreszcie. Stoję na tej ulicy. Właśnie na tej ulicy. Niedaleko podjazdu, który prowadzi do domu Tomka. Nie mogę w to uwierzyć. Muszę się tym delektować. Szare promienie bladego światła księżyca przechodzą przez gałęzie drzew. Wieje silny wiatr. Burza. Ale nic z tego nie czułem. Czułem się, jakbym unosił się na bezwietrznej ulicy. Spokojny. Skupiony. I nieważki.
„Chodź ze mną” – powiedział żniwiarz stojący obok mnie. Jego głos był spokojny i rześki, jakby wokół nas nie było świszczącego wiatru ani gromkiego szumu.
„Mam tu niedokończone sprawy” – odpowiedziałem słabo.
„Jesteś tylko cieniem. Duchem. Nic tu dla ciebie nie zostało. Nikt cię już nie zauważy” – kontynuował.
„Wiem, że jestem martwy. Ale chodzi o to, że jestem taki młody. Taki niespełniony. Odszedłem. Umarłem, będąc obsesyjnie i szaleńczo zakochany w chłopaku, który mieszka w tamtym domu. Dokładnie tam. Nigdy nawet nie wiedział o moim istnieniu. Ale ekstremalnie go kochałem. To, co czuję, jest takie potężne. Dlatego wierzę, że moje działania wciąż mają znaczenie. Wiem, że on mnie poczuje. Po prostu wiem…”
Wziąłem głęboki oddech, nic nie czując. Poczułem dudnienie w klatce piersiowej – upiorne fałszywe serce. Byłem taki podekscytowany. I rozpocząłem moją ostatnią i najdłuższą podróż w pojedynkę. Zacząłem iść. Utrzymywałem swoje tempo. Wszedłem do środka przez ściany domu. Przeszukałem każdy pokój. Jak dotąd, pusto. Nikogo nie było. Zacząłem czuć się smutny, zmartwiony, w ciemności wydawało się, że jakiś wielki ptak przeleciał i zmiótł to, co kiedyś tu mieszkało, cieniem swojego skrzydła. Ale zaraz. Wszedłem do ostatniej sypialni po lewej. Tam jest energia. Tyle życia.
Światła w sypialni były zgaszone, a coś leżało lekko w zacienionych dolinach prześcieradeł na łóżku, w błogim śnie. W samych bokserkach, leżała moja nagroda miłości na jedną noc, na całe życie. Pomimo całej swojej sławy i potęgi, Tomek wyglądał tutaj tak bezbronnie i delikatnie, jak każdy inny 18-letni chłopak, przestrzegający pory snu.
Włączyłem cyfrową kamerę wideo i położyłem ją na boku łóżka, skupiając się na Tomku. Następnie wspiąłem się na niego. Dotknąłem jego twarzy. Czułem jego oddech na palcach. Zerwałem z niego granatowe bokserki z nadprzyrodzoną siłą, o której nie miałem pojęcia. Ledwo zdążyłem dobrze przyjrzeć się jego kutasowi, zanim się obudził i zaczął kopać, wierzgać i krzyczeć.
Przyszpiliłem go. Uwielbiałem jego męską siłę. Jak prawdziwy rasowy ogier walczył, szamotał się, uderzając mnie dziko. Ale to nie miało znaczenia. Byłem dla niego niewidzialny. A jego oczy, och te cudowne lodowato niebieskie oczy, były tak zdezorientowane, tak przerażone.
Puściłem go, żeby zobaczyć, co zrobi. Pobiegł do drzwi, tylko po to, by dowiedzieć się, że są zamknięte. „Pomocy!” – krzyczał. Trzymałem kamerę skupioną na nim, na jego miękkim, idealnym kutasie i na jego wyćwiczonym tyłku. Nigdy nie widziałem tak pięknego tyłka. Złapałem go i rzuciłem na plecy na łóżko. Czuł każdy mój dotyk. Trzymałem go całkiem nagiego na łóżku pode mną. Spojrzał w górę, łzy spływały mu po twarzy. „Uspokój się kochanie” – szepnąłem mu do ucha, a z reakcji na jego twarzy wiedziałem, że mnie usłyszał. Wyglądał tak pięknie.
Taki energiczny, taki świeży. Pragnąłem jego ust, jego ciała. Podniosłem jego nogi do góry, eksponując jego szczupły tyłek przed kamerą. Językiem kreśliłem kółka na jego zgrabnych udach i pośladkach, wyznaczając drogę do jego dziurki. Był tam taki miękki, taki śliski i zachęcający. Potem zanurzyłem w nim język. Całe jego ciało się napięło. To było niesamowite, że miałem nad nim kontrolę. Poruszyłem językiem, aby pogłębić penetrację. Nigdy wcześniej nie był w tak miękkim miejscu. Zacząłem lizać go mocniej.
I wtedy nastąpiło nieoczekiwane. Kiedy spojrzałem w górę, jego kutas był w pełni i pięknie wyprostowany. Tuż przed moją twarzą. Perfekcja. Gładki. Schludny. Jak lizak. Rozcięty jak oko węża. Był jak jeden z tych rzeźbionych wibratorów, ale lepszy. Chciałem zjeść go całego.
Bawiłem się nim palcami. Tomek jęczał przez cały czas, jakby odczuwał ostry ból, ale widziałem, że po prostu mu się to podobało. Wziąłem główkę jego penisa do ust i jednocześnie wsunąłem dwa palce w jego miękki, maślany odbyt. „O kurwa! Co to kurwa jest? Mmmmm” – jęknął.
Jego kutas tak dobrze pasował do moich ust, jakby został zaprojektowany do ssania. Pracował tak gładko, skóra poruszała się tak łatwo, jak zmiana biegów w nowiutkim Lamborghini. Zauważyłem, że traci kontrolę, więc zatrzymałem się na chwilę. Zostawiłem go na łóżku i odsunąłem się. Obserwowałem go. Rozejrzał się, rozczarowany, zawstydzony. Zacisnął uda i powoli próbował zakryć wzwód prześcieradłem.
Jego usta były na wpół otwarte. Wyglądały na prawie głodne czegoś. Dotknąłem jego dłoni. Zadrżał. Wsunąłem palce między jego dłonie. Były takie słodkie i spocone. Całowałem i ssałem je lekko. Potem ugryzłem zewnętrzną stronę jego dłoni. Uśmiechnął się półgębkiem. „Kim jesteś?” – zapytał.
„Jestem tylko twoim największym fanem na całym świecie, Tomek. I chciałbym, żebyś też mnie kochał. Ale w moich fantazjach seksualnych nikt nigdy mnie nie kocha” – powiedziałem cicho.
Pauza. Rozejrzał się. W jego wyrazie twarzy była nutka niegrzeczności. Ciekawość. Potem powoli zsunął z siebie prześcieradło i pochylił się do przodu. Uklęknąłem na łóżku i pokierowałem jego twarzą. Wiedział, czego chcę, bo rozchylił usta. Przycisnąłem chłód jego młodych warg do czubka mojego kutasa. Chwyciłem dwiema pięściami jego jedwabiste włosy, gdy cały mój trzon zsunął się do ciepłego gardła Tomka.
Przybliżyłem kamerę. I po chwili zacząłem tryskać. Długie strumienie płynu zaczęły strzelać z mojego kutasa do gardła Tomka. Trwało to około pięciu pełnych minut! To nie była sperma. Może siki ducha. Szczerze mówiąc, nie mam pojęcia, co to było, ale to było niesamowite uczucie, gdy Tomek Kowal wypił wszystko prosto z mojego kutasa.