Po raz pierwszy zauważyłem ludzkie aury w ostatnią sobotę października. Cofano wtedy czas i śmiałem się, że mam z kolegą godzinę więcej czasu na imprezowanie.
– Tak, Dawid. I może dla odmiany uda ci się coś zaliczyć!
Mateusz spojrzał przez ramię, żeby sprawdzić czy mnie wkurzył. Nawet nie mrugnąłem. Miał rację, ponieważ moja historia schadzek z kobietami właściwie nie istniała. Znajomi mówili że dobrze wyglądam, ale powstrzymywała mnie moja nieśmiałość. Dziewczyny po prostu mnie onieśmielały.
Tego wieczoru na imprezie, ku mojemu zdziwieniu, wszyscy mieli wokół siebie kolorowe poświaty. Gapiłem się na ten piękny fenomen, jak zahipnotyzowany. Ludzie emanowali fioletem, czerwienią, pomarańczem, zielenią i odcieniami niebieskiego. Większość miała po kilka kolorów naraz. Nie wiedziałem co się działo. Czy zjadłem jakieś grzybki? Gospodyni imprezy była weganką i poczęstunek składał się z dziwnie wyglądających warzyw. W końcu, o co innego mogło chodzić? Czułem się jak na haju, ale przecież wypiłem tylko dwa piwa. Zastanawiałem się, czy ktoś inny widział to samo co ja.
Chodziłem między ludźmi, oniemiały. Kiedy spojrzałem na siebie w łazienkowym lustrze, okazało się że ja też emitowałem światło. Moje było jasnobrązowe z niebieskimi refleksami.
Następnego dnia spałem do późna, bo w końcu to była niedziela. Zaczekałem dopóki Mateusz nie wyszedł, a wtedy włączyłem laptopa żeby dowiedzieć się co się ze mną stało zeszłego wieczoru. Przeczytałem, że te kolorowe światełka nazywane są aurami. Podobno określały cechy osobowości i zdradzały ludzkie pragnienia. Zdolność ich widzenia nie była częsta wśród ludzi, i zazwyczaj była połączona z jasnowidzeniem. Nie zawsze, ale przeważnie. Ja nie wiedziałem co się działo w tamtym momencie a co dopiero w przyszłości, więc mnie to raczej ominęło. Zgodnie z moim dochodzeniem, kolory którymi emanowałem określały osobę wrażliwą i emocjonalną. Tak, to ja.
Mateusz wszedł nagle do pokoju, a wokół niego roztaczała się czerwona poświata. Tak samo, jak zeszłej nocy. Teraz już rozumiałem dlaczego wszyscy go lubili. Był rozchwytywany. Jego czerwone światło oznaczało pewność siebie.
Niespodziewanie, pewnego dnia, kilka tygodni później, wstałem z łóżka i zauważyłem że moja aura drastycznie się zmieniła. Małe odchylenia to norma, ale tym razem zbladła i niemal nie istniała. Lekko odbijała światło, jak szkło. To mnie przestraszyło, ponieważ wydawało się dziwne i wręcz przerażające. Ledwie oswoiłem się z faktem że ją widziałem, i znowu odkryłem coś nowego. Dlaczego się zmieniła?
Zaproponowałem Mateuszowi wypad na miasto, żeby przestać o tym myśleć. Graliśmy w bilarda i śmialiśmy się. Jako że nadal był malinowy, wkrótce musiałem zostawić go przy barze pogrążonego w rozmowie z blondynką, i oddaliłem się do domu.
Kiedy już miałem wyjść zza rogu ulicy, zauważyłem ciężarówkę jadącą prosto na mnie, po chodniku, totalnie bez kontroli, z włączonymi światłami i trąbiącym klaksonem. Myślałem że to koniec, gdy nagle złapała mnie jakaś dłoń i pociągnęła z powrotem za róg budynku. Poczułem się jak zwiewany liść, i upadłem na trawę zaraz obok mojego wybawiciela. Auto zatrzymało się na ścianie, jedną przecznicę dalej.
Usiadłem na ziemi, kręcąc głową.
– Jeeeezu! Co się właśnie stało?! – powiedziałem, odwracając się żeby zobaczyć kobietę podnoszącą się z ziemi.
– Byłam za tobą, i… cóż… we właściwym miejscu, we właściwym czasie.
Rozpoznałem ją. Siedziała wcześniej w barze i dziwnie na mnie patrzyła. Nie miała żadnej poświaty wokół ciała, co było bardzo osobliwe.
– Mieszkam zaraz za rogiem. Myślę, że nam obojgu przydałby się drink. Jestem Paulina.
Minęliśmy ciężarówkę która właśnie płonęła, a sam jej widok sprawiał że moje serce przyspieszyło bieg. O mały włos. Nie mogłem uwierzyć we własne szczęście. Paulina pojawiła się znikąd żeby mnie uratować, niczym anioł stróż. Czułem wielką potrzebę zostania blisko niej, więc ucieszyłem się z jej propozycji.
Jej mieszkanie było ciepłe i przyjemne. Usiedliśmy na kanapie popijając drinki, i rozmawialiśmy. To co przeżyliśmy na ulicy sprawiło wrażenie jakbyśmy się znali od dawna. Byliśmy blisko od samego początku. Ona musiała mieć około pięćdziesięciu lat, być przynajmniej o dwadzieścia lat starsza niż ja. Miała długie, falowane włosy koloru siwego, ale było jej w nich do twarzy. Kiedy zaczęła ze mną rozmawiać, usłyszałem seksowny akcent. Mój penis lekko zesztywniał a jądra się podniosły. Jej sutki niemal przebijały jedwabną bluzkę, a skóra na dekolcie się zaróżowiła. Wszystkie jej atuty wydawały się podkreślone, włącznie z kolorami aury które właśnie się pojawiły i rozświetlały atmosferę.
Przysunąłem się bliżej niej. Czy zauważyła wybrzuszenie w moich spodniach? Spojrzeliśmy sobie w oczy, i wtedy jej delikatne usta zbliżyły się do moich. Cała moja niepewność prysnęła niczym mydlana bańka. Nigdy wcześniej nikogo tak bardzo nie pragnąłem, ale byłem bardzo zestresowany tym czy ona również mnie chciała.
Kiedy wsunąłem dłoń pod jej spódniczkę, natychmiast rozchyliła nogi. Skóra nóg była naga od momentu w którym kończyły się pończochy, i biło od niej gorąco. To ten typ skóry o którym często śniłem na jawie, leżąc w łóżku. Zająłem się odkrywaniem jej mokrej i jedwabistej cipki. W międzyczasie, ona uwolniła mojego penisa. Usiadłem wygodnie i pozwoliłem jej doświadczonym palcom na dotyk. Masowała mnie przez chwilę, po czym wzięła mnie do buzi.
Nagle jednak zatrzymała się.
– Chcę ciebie w środku. – oznajmiła.
Czołowe zderzenie z ciężarówką i obraz dojrzałej kobiety połączyły się w mojej świadomości. W tamtej chwili poczułem niezmierną wdzięczność za to że żyłem, i po raz pierwszy w życiu byłem pewny siebie i asertywny. Nie potrzebując drugiego zaproszenia, wyjąłem ‘zapasowego’ kondoma z kieszeni spodni.
Paulina pochylała się już nad poduszkami kanapy. Ukląkłem za nią, podniosłem spódniczkę i powitały mnie koronkowe majteczki. Czułem jak moje oczy zabłyszczały na ich widok. Bardzo chciałbym przedłużyć tą chwilę, ale mój penis przejął kontrolę. Odrzuciłem majtki na bok, oparłem czubek na wejściu do cipki i powoli w nią wszedłem. Zajęło to chwilę, ale ta kobieta była wspaniała w środku. Jej cipka zaciskała się na członku, wciągając mnie głębiej. Posuwałem ją powoli i zdecydowanie, pragnąc cieszyć się każdym momentem.
Kiedy już było po wszystkim, spojrzałem przelotnie w lustro i zauważyłem że nadal nie miałem żadnego koloru. Paulina natomiast dalej jasno świeciła. Zauważyła moje zmieszanie i zapytała z uśmiechem:
– Dziwne, co nie?
– Co?! Ty też je widzisz?! Dlaczego tylko my to potrafimy?
Miałem tak wiele pytań, a ona zaczęła na nie odpowiadać.
– Prawdopodobnie przeżyliśmy coś podobnego… Kiedy ja zaczęłam je widzieć po raz pierwszy, miesiąc temu, prawie umarłam.
– Czekaj chwilę… Ty też uniknęłaś wypadku?
– Posłuchaj, to ważne. Dzień przed tym jak ktoś mnie uratował, mój kolor także zmienił się w kryształowy, jak twój. To się dzieje nie bez przyczyny. Dzięki temu można nas rozpoznać, i prawdopodobnie uratować. Szłam za tobą z baru, ponieważ twoja aura powiedziała mi że kończy ci się czas. Musimy tak postępować.
– Skąd ty o tym wszystkim wiesz?!
– Mężczyzna który mnie uratował, o wszystkim mi powiedział. Karma wymaga tego żeby dobro był przekazywane dalej.
– Dobra… Czyli teraz muszę komuś pomóc, bo ty to dla mnie zrobiłaś? I dlaczego moje światło zgasło, podczas gdy twoje rozbłysło?
– Teraz już ich nie widzę. Nie potrzebuję, skoro już cię uratowałam. Będziesz bezbarwny dopóki nie oddasz przysługi. A wtedy obiecuję ci, że będziesz chciał wziąć życie za rogi! – zaśmiała się.
Wstała z kanapy i przytuliła mnie. Pocałowałem ją przelotnie i powiedziałem że miałem dzięki niej wspaniałe popołudnie. Kiedy zauważyła że przygryzłem wargę, czując się trochę zagubiony, spojrzała mi w oczu i powiedziała:
– Wszystko będzie dobrze. Zapomnij o mnie. Wyjdź do świata i zrób co należy.
Następnego dnia przespałem wszystkie budziki. Zadzwoniłem do działu informatycznego z wymyślonym bólem głowy, bo poradziliby sobie beze mnie przez jeden dzień. Idąc do sklepu, przewinąłem w głowie konwersację z Pauliną. Przecież to nie ważne, że moja aura nie miała koloru. Większość ludzi na świecie i tak nie wiedziała że takie coś istnieje.
W supermarkecie uliczki świeciły przeróżnymi barwami. Ametyst i kryształowa zieleń mieszały się, kiedy para zakochanych obściskiwała się pod pólkami z czipsami.
Dlaczego w ogóle miałbym szukać kogo w potrzebie?!