Krach!

Krzyk rozległ się w lochu, miejscu postoju podczas podróży. Samuel wiedział że rozzłościł swoją Panią, ponieważ przywlokła go tutaj. Wysoka dominująca smoczyca, Pani Eliza. Silnie umięśniona, o pięknych hebanowych łuskach. Kolce, ułożone wzdłuż karku aż po końcówkę ogona, bez dwóch zdań były najbardziej zapierającym dech w piersiach atutem jej ciała. Samuel nie miał pozwolenia żeby zwracać się do niej inaczej niż „Pani”, ale to mu odpowiadało. Co więcej, spełniał się w roli uległego u jej stóp, całującego jej pazury.

To jednak nie ułatwiało zniesienia wiosełka, drewnianego przyrządu do dawania klapsów, sprawiającego że miotał się w swoich okowach z rękami związanymi nad głową. Miłosiernie uwolniła jego stopy, ale nie mógł się na nich oprzeć. Ból rozsadzał jego tyłek i uda po tej samej stronie. Przynajmniej ponad ściągaczami przeradzał się w jedynie pulsujące drgania. Takie urządzenie jest stworzone do zadawania bólu. Dla odmiany, przeorała pazurami po jego plecach, a następnie cofnęła się o krok żeby podziwiać swoje dzieło. Samuela przeszedł dreszcz. Nigdy jeszcze nie uszkodziła go trwale, ale zawsze istniało zagrożenie, że któreś z zadrapań pozostanie z nim na zawsze.

Nie był pewien, czy tego chce czy nie. Jedyne co wiedział, to że nie chce mieć nic do powiedzenia na ten temat. Powierzał wszystko decyzji Pani Elizy, tej która w kochający i stanowczy sposób rządziła jego życiem.

– Oh, pupilku…

W jej tonie nie było nic łagodnego. Dokładnie tak, jak pragnął, drżąc pod jej dotykiem. Oh, jak bardzo tego potrzebował… Dlaczego miałby chcieć czegokolwiek innego, poza dozą palącego bólu rozchodzącego się po ciele?

– Wydaje mi się, że potrzebujesz bardziej spersonalizowanego kroku, dziwko… Czegoś… Czegoś.

Jego Pani nie musiała już nic dodawać. I tak powiedziała więcej, niż zasługiwał usłyszeć. Poczuł falowanie swojej piersi, zwiesił głowę i zawarczał z głębi gardła. Nie chciał mówić nic więcej, żeby nie rozjuszyć jej jeszcze bardziej. Był rozdarty pomiędzy egzorcyzmem jej uderzeń, a bólem który rozchodził po ciele po każdym z nich. To niesamowita puapka, w jakiej się znalazł, i nie mógł się powstrzymać od jęczenia na cały głos. Nawet, jeśli ma to rozjuszyć Panią jeszcze bardziej, prowokując do wzmocnienia uderzeń.

Odłożyła przyrządy na bok, powoli i z namysłem. Piękna Pani, która odwróciła jego życie do góry nogami. Poczuł mocne uderzenia serca, kiedy Eliza zaśmiała się gardłowo. Ten dźwięk uderzał struny jego przerażenia w najlepszy z możliwych sposobów.

– Nie ma nic twardszego, niż smocza łapa.

Łapa? On zawsze nazywał je dłońmi, ale…

ŁUP!

Nie powinien był wyć, ale nie mógł się powstrzymać. Wił się w łańcuchach, wytężał w tym momencie każdy mięsień w próbie ucieczki. Jej dłoń pokrywała większą powierzchnię tyłka, niż jakikolwiek bicz. Palce sięgały poza pośladki, zapewniając jeszcze lepsze rozłożenie impaktu uderzenia. Zakuło mocniej, niż najwymyślniejsze urządzenie. Pani zarechotała miękko, kiedy uczucie gorąca rozlało się po tyle jego ciała.

– Od razu lepiej!

Czy faktycznie było lepiej czy nie, nie to miało dla niego znaczenia ponieważ nie miał nic do powiedzenia na ten temat. Mógł jedynie wić się w dalszych próbach ucieczki podczas uderzeń łapy Pani. Po każdym z nich był wyrzucany w przód, barki wykręcały się w tył, a plecy wyginały w łuk. Jego uda zostały miłosiernie ominięte po wcześniejszej chłoście, ale cała reszta ciała była obolała jakby przebiegł dziesięć maratonów, jeden za drugim.

Musiał zacisnąć zęby i przebrnąć przez to. Ból sprawiał, że penis dziko drżał, a ciało wypełniało się żądzą. Dawno temu bicie sprawiało, że prącie stawało się miękkie, ale już tak nie jest. Potrzeba pulsowała w jego duszy, a penis stawał się twardszy niż kiedykolwiek. Nie mógł się powstrzymać, podniecenie się stopniowo nabudowało, rozprowadzając ogniste iskierki w żyłach i wzdłuż nerwów.

Łup.

Łup!

ŁUP!

Zawył. Nie wstrzymała ręki, wręcz przekręciła nieco ciało, żeby użyć dodatkowo całej długości ogona jak improwizowany bicz. Użyła wszystkiego czym dysponowała, żeby odczuwał uderzenia dogłębnie. Jego piersi falowały, nie czuł się do końca sobą na tym etapie. Drżał i jęczał, a pot spływał z całego ciała powodując dziwne, łaskoczące uczucie przebijające się przez przytłaczający ból promieniujący z okolic pośladków. Dał mu coś, na czym mógł się skupić w męce.

I tak bezustannie. Oh, musiała się na nim wyżyć. Tańczył z nogi na nogę, do wtóru brzęku łańcuchów, z powykręcanymi rękami i plecami rozciągniętymi tak mocno, że przeszło mu przez myśl że barki za moment wyskoczą ze stawów. Jego Pani nigdy nie dopuściłaby żeby sprawy posunęły się tak daleko. Utrzymywała idealną intensywność zabawy tak, żeby ból nadal sprawiał mu ekstremalną przyjemność, a penis podskakiwał i pulsował z rozkoszy. Kiedy już wreszcie nie mógł się dłużej powstrzymać i doszedł ze zduszonym stęknięciem, zawisł w bezruchu a sperma bezwładnie opuszczała jego ciało.

– No proszę, dziwko…

Okrążyła go kilka razy, ale nie miał siły żeby podążać za jej ruchami. Nic złego się nie działo, ponieważ miała wystarczająco dużo cierpliwości żeby czekać aż wróci mu wigor. Dla pokrzepienia, podała mu słodki napój który mógł wypić przez słomkę. Zastękał i westchnął, jego penis zmiękł. Nie na długo, ponieważ już przygotowywała wibrującą obrączkę na prącie, którą zakładała mu zbyt wiele razy wcześniej. Nie ma to jak widok urządzenia, które jest wykorzystywane do wymuszenia orgazmu, kiedy chce się wzbudzić w czyimś sercu pożądany strach.

– Znasz konsekwencje łamania zasad oraz prób wyszarpania się i ucieczki, prawda?

Znał. Zwieszając głowę westchnął miękko, a widmo uśmiechu zagościło na jego ustach.

– Tak, Pani.

Prawie, jakby oczekiwał kary.

O autorze