„Dzień dobry. Zanim zacznę, chciałabym zaprosić pozostałych członków komitetu doradczego TAC, aby pomogli mi w prezentacji” – stwierdziła Emilia. Don uniósł brwi. To była wysoce nieregularna prośba.
Filip spodziewał się odmowy ze względu na poufność, ale Don się zgodził. „Pracownicy powinni mieć swobodę wyrażania siebie i chciałbym mieć pewność, że usłyszymy wszystko” – powiedział. „Jakieś wątpliwości prawne?” on zapytał.
„Nie, musimy tylko odzwierciedlić ich obecność w protokołach” – powiedział Filip. Don rzucił mu spojrzenie. Filip wzruszył ramionami.
Emilia otworzyła drzwi i skinęła na zgromadzonych w środku. Jeden po drugim, każda sekretarka wchodziła do środka, każda z profesjonalną teczką. Jedna po drugim chwyciły krzesło ze stosu w rogu i położyli je obok swojego szefa. Filip nigdy wcześniej nie zauważył stosu krzeseł.
W ten sposób stół został nakryty. Don u szczytu stołu, po obu stronach jego siedmiu dyrektorów, przeplatanych z członkami TAC, którzy akurat byli sekretarzami każdego dyrektora. W ukłonie w stronę różnorodności szefowa księgowości Bożena i szef marketingu Leon mieli sekretarzy. Wraz z Emilią i Sarą, lesbijką Oliwią (szef HR) Kazimierzem, (dyrektor operacyjny) Tomkiem (dyrektor ds. technologii) i Stefanem (szef sprzedaży), były sekretarki. Wszyscy dyrektorzy różnie wyrażali zmieszanie. Krzesło Sary było tak blisko mnie, że jej łokieć wbijał się w mój brzuch. Spojrzała na mnie i posłała ten uśmieszek, który Filip widział ostatnio zbyt wiele razy.
Kiedy wszyscy się usadowili, Emilia zaczęła od nowa.
„Pracownicy wybrali nas na radę doradczą TAC, ponieważ mamy szeroki kontakt z wami, zespołem zarządzającym”. Emilia rozejrzała się po pokoju i podzieliła się nieodgadnionym spojrzeniem z pozostałymi sekretarkami.
„Wiem, że wszyscy przejrzeliście prezentację i zawarte w niej postulaty. Przed głosowaniem chciałabym dodać kilka dodatkowych postulatów. Dodacie każdego z nas do Zarządu, uczynicie nas współprzewodniczącymi waszych działów i zapłacicie nam tak samo jak sobie.
Emilii ton był wyniosły i rozkazujący. Wyglądała na kogoś, kto oczekuje całkowitej zgody. Słowa zawisły w powietrzu, gdy dyrektorzy spojrzeli na siebie z szokiem, który szybko przerodził się w rozbawienie. Don wyglądał, jakby robił się czerwony ze złości i otworzył usta. Emilia zamknęła je z miażdżącym spojrzeniem.
„Nie tylko zrobisz to dla nas, ale będziesz błagać o podpisanie dokumentów. Czas ci pokazać, kto naprawdę rządzi światem”.
Emilia postawiła na stole małego pilota. Don zbladł.
– Proszę, Emilio, nie. Filip nigdy nie widział Dona tak przerażonego. Filip nie bał się już o swoją pracę. Bał się teraz czegoś znacznie gorszego.
“Don, striptiz!” – zażądała Emilia z uśmiechem.
– Proszę – jęknął.
Spojrzała na niego. Don zwiesił głowę. Wstał i zdjął marynarkę, krawat i koszulę. Emilia stała ze skrzyżowanymi rękami i czekała. Reszta dyrektorów siedziała w szoku przypięta do krzeseł…