– Bez urazy, stary, ale ta twoja gorąca żonka powinna być moja. Jeśli jedynym sposobem na to jest zmuszenie jej do pracy dla mnie, to niech tak będzie.
Facet zaśmiał się do siebie pod nosem, widząc że jest górą w tej sytuacji.
– Teraz widzę że będę musiał dotrzymać obietnicy którą jej złożyłem. Potnę cię na drobne kawałeczki na jej oczach, żeby pracowała z jeszcze większą ochotą.
Mówiąc to, zrobił kolejny krok w przód. Spojrzałem na niego, obliczając na chłodno w głowie kolejny ruch. Na moich ustach pojawił się wykrzywiony uśmiech i powiedziałem spokojnie:
– A co sprawia że sądzisz że ci na to pozwolę, bracie?
Bo tylko ja tutaj mam broń, palancie. Jedyne pytanie brzmi: gdzie chcesz żebym cię postrzelił na początek. – odpowiedział, potrząsając spluwą.
– Jesteś tego pewien? – zapytałem oschle.
Wyciągnąłem w jego stronę palec wskazujący i kciuka, wskazując dokładnie na niego.
– Dam ci tylko jedną szansę żeby się przyznać do tego co zrobiłeś, albo pożałujesz. W zasadzie, cofam to. Nie będziesz żył wystarczająco długo, żeby pożałować.
Stefan głośno się roześmiał.
– Jaja sobie robisz?! Że niby co? Postrzelisz mnie palcami, dupku? Jestem na tej pozycji od lat, a ty pojawiasz się tanecznym krokiem i próbujesz wszystko zagarnąć. Pierdol się, i całą tę sytuację…
Nie miał szansy dokończyć zdania. Zgiąłem kciuka, i jedynym słyszalnym dźwiękiem było pękające szkło i cichy świst kuli przelatującej przez jego głowę. Stefan popatrzał na mnie oczami z których ulatywało życie, a jego pistolet spadł na podłogę. Z otwartej rany popłynęła krew i rozlała się po podłodze przyczepy. Róża wrzasnęła na widok trupa.
Odwróciłem się i spojrzałem na nią tym samym, zimnym wzrokiem.
– Dzięki, Michał. Wiszę ci przysługę. – powiedziałem, a ona przyglądała mi się ze zdziwieniem.
– Jasne, bracie. – zabrzmiała odpowiedź w moim uchu – Jakby co, to każdy z nas nadal wisi ci z pięć albo sześć przysług.
Usłyszałem śmiech w słuchawce, ale wyjąłem ją z ucha i upuściłem na podłogę. Pytajniki krążyły po twarzy Róży, kiedy obserwowała jak się toczyła na bok po deskach. Wyciągnąłem ku niej dłoń, a ona sięgnęła po nią. Podciągnąłem ją do góry, oplotłem ramieniem w talii i powiedziałem:
– A teraz, moja droga, wrócimy do domu.
Łzy popłynęły jej po twarzy i pogrążyła się w moim ramieniu. Poczułem ich ciepło, kiedy wpijał je materiał koszulki. Złapałem ją za włosy i odciągnąłem od siebie.
– Nie płacz. – rozkazałem ozięble.
Pociągnęła nosem, patrząc w moje zimne oczy i jej oddech znowu przyspieszył. Ponownie przygryzła wargę i przytuliła się do mojego ramienia. Przebiegły uśmiech pojawił mi się na ustach kiedy zauważyłem żądzę w jej wzroku, i praktycznie poczułem w powietrzu jej wilgoć. Wpiłem się w nią ustami i językiem, niemal agresywnie, a ona przywarła do mnie skąpo odzianym ciałem. Następnie odepchnąłem ją i niemal zaciągnąłem do auta. Kobieta wśliznęła się pośpiesznie do środka i usiadła na fotelu pasażera ze ściśniętymi kolanami.
Ja usiadłem na miejscu kierowcy i zauważyłem, że nie było już obok auta Stefana. „Cholera, działają naprawdę szybko”, pomyślałem w duchu. Wyjąłem komórkę z kieszeni, wyłączyłem dyktafon i zapisałem plik w pamięci urządzenia. Przesłałem sobie samemu kopię, żeby na pewno nie zniknęła. Szybko wbiłem numer na klawiaturze i przyłożyłem słuchawkę do ucha. Kiedy druga strona odebrała, powiedziałem tylko:
– Już się wszystkim zająłem.
Po tych słowach od razu się rozłączyłem, i ruszyłem w stronę domu. Przez całą drogę widziałem jak się wierciła w fotelu. Co chwilę otwierała usta jakby chciała mnie o coś zapytać, po czym rezygnowała. Wciąż miałem chłodne, kalkulujące podejście do całej sprawy, i ten sam wzrok który przerażał ją za każdym razem kiedy wracałem z misji. Dotarliśmy na miejsce bez słowa i szybko wszedłem do środka. Róża pośpieszyła za mną. Kiedy drzwi się zamknęły, wziąłem ją za rękę i poprowadziłem do sypialni. Praktycznie biegła żeby dotrzymać mi kroku, ale była bardzo zdeterminowana. Kiedy weszliśmy do pokoju, odwróciłem ją i złapałem za włosy. Przyciągnąłem ją bliżej z tym samym upiornym uśmieszkiem co wcześniej.
– Na czym skończyliśmy? O tak, NA KOLANA! – rozkazałem. Wykonała polecenie bez najmniejszego wahania, ze wzrokiem pełnym rozgoryczenia. To znaczy, dopóki nie zauważyła, że właśnie rozpinałem spodnie. Wtedy jej oczy zapłonęły niczym pochodnie. Już dawno nie widziałem takiej reakcji. Rzuciła i szybko je rozpięła, oraz ściągnęła w dół razem z bokserkami. Spod spodu wyskoczył na wpół stwardniały penis. Niczym profesjonalistka natychmiast wzięła do buzi po jednym jądrze, po czym przesunęła językiem wzdłuż całego członka.
Delikatnie objęła żołądź pomalowanymi ustami, i podrażniła ekspercko językiem samą końcówkę. Z czasem jej jęki stały się coraz głośniejsze. Wzięła penisa do buzi i z każdym ruchem głowy zagłębiała go coraz dalej do gardła. Krztusiła się, kiedy uderzał o jego tylną ścianę. Mi również wymknęły się jęki i okazjonalne warknięcia, ale nadal trzymałem mocno garść jej włosów. Widziałem że dziewczyna daje z siebie wszystko, i wśród odgłosów ssania i mlaskania, w kąciku jej ust pojawiła się ślina. Spływała powoli wzdłuż członka, aż na jądra.