Moje ręce trzęsły się tak bardzo, że słyszałem jak wibrują na stole. Przez głowę przelatywały miliony myśli i emocji, których nie potrafiłem rozgryźć. Wściekłość i agresja narastały do momentu, w którym nie mogłem się już dłużej powstrzymać. Wstałem z krzesła, odwróciłem się i walnąłem pięścią w ścianę. Na szczęście była z gipsu, więc ręka przeszła łatwo na wylot. Mimo to, gniew nadal narastał. Wycofałem się od ściany, zamknąłem oczy i powoli wziąłem wdech przez nos. Następnie wypuściłem powietrze powoli, przez usta. Powtórzyłem proces jeszcze cztery razy, zanim zauważyłem minimalne przejaśnienie umysłu.
Spojrzałem na dziurę w ścianie i stwierdziłem że muszę coś na niej powiesić, żeby uniknąć zbędnych pytań dopóki jej nie naprawię. Nadal targany emocjami, spokojnie odnalazłem gwóźdź i młotek, i przybiłem spory obrazek nad dziurą. Zmusiłem siebie do techniki oddychania jeszcze kilka razy, co pozwoliło zyskać trochę więcej opanowania przed kontynuowaniem tego co zacząłem. Podniosłem z podłogi przewrócone krzesło i ponownie usiadłem przed laptopem. Dłonie znowu zaczęły się trząść, ale zanim zrobiłem cokolwiek innego, zamknąłem oczy i zrobiłem jeszcze kilka wdechów. Kiedy je otworzyłem, wzrok spoczął na źródle mojej furii.
Na ekranie było zdjęcie pięknej, kuso odzianej kobiety, stojącej w prowokacyjnej pozie. Tak się składa że bardzo dobrze ją znałem, albo tylko tak mi się tylko wydawało, ponieważ była moją żoną od 25 lat. Wściekłość powróciła, tym razem w towarzystwie krótkich zrywów braku wiary w siebie. Czy nie byłem dla niej wystarczająco dobrym mężem? Czy nie zaspokajałem jej potrzeb? Czy nie zapewniałem jej wszystkiego, czego pragnęła? Te myśli przelatywały mi przez głowę, ale tylko przez chwilę, ponieważ wkrótce przytłumił je czysty gniew. Przecież dałem jej absolutnie wszystko. Wiem że nie zawsze się nam układało, ale od kiedy odszedłem na emeryturę wszystko toczyło się wspaniale. Najwidoczniej się myliłem… i to śmiertelnie. Kiedy tak siedziałem, w mojej głowie odgrywały się scenki z ostatnich kilku miesięcy. Usiłowałem znaleźć w tym wszystkim sens. Jedna rzecz była pewna: suka musi za to słono zapłacić.
Może lepiej przytoczę kontekst opowieści. Nazywam się Tadeusz Wilczyński, ale moi przyjaciele mówią na mnie Wilku. Mam 43 lata, jestem wysoki i od przejścia na emeryturę jestem w niezłej formie. Wcześniejsza praca też wcale nie była w trybie siedzącym. Moja żona, Róża, jest tylko o rok młodsza, ale wygląda na dobrą trzydziestkę. Ma kasztanowe włosy spływające za ramiona, jasnozielone oczy, i uśmiech, który sprawia że każde męskie serce drży na jego widok. Ma około metr siedemdziesiąt wzrostu, figurę klepsydry i nieziemskie piersi w rozmiarze C, które sam uwielbiałem podziwiać przy każdej okazji.
Zaraz po szkole wstąpiłem do armii, ponieważ chciałem wyrwać się z domowego życia. Służyłem przez 20 lat przed odejściem na emeryturę. Szybko zdobywałem kolejne stopnie i wkrótce po rozpoczęciu służby dowodziłem własnym oddziałem, zwanym „watahą”. Przeszedłem wiele w armii i o wielu sprawach wciąż nie potrafię mówić. Pobraliśmy się z żoną kiedy byliśmy bardo młodzi. Ona miała 18, a ja 19 lat. Zrobiliśmy to przeciwko całemu światu, ponieważ wszyscy sądzili że to zbyt wcześnie, i że ona nie była dla mnie odpowiednia. Nie zgodziłem się z nimi i dopiąłem swego, i od tego momentu byłem najszczęśliwszym człowiekiem na świecie. Z małżeństwa zrodziła się dwójka dzieci, chłopiec i dziewczynka. Marek i Ania sprawili że byliśmy kompletną rodziną. Krótko po urodzeniu córki żona zdecydowała się na zabieg podwiązania jajowodów, a ja na wazektomię, żeby móc być spokojnym o brak kolejnego potomstwa.
W czasach kiedy bywałem na dłuższych delegacjach sprawy między nami zrobiły się nieco niepewne. W dodatku, złe doradztwo osób postronnych namieszało nam w głowach. Podczas drugiego dłuższego przemieszczenia dowiedziałem się że żona zdradziła mnie z dwoma innymi mężczyznami. Jeden nich to były chłopak jej znajomej, która zresztą mnie poinformowała. Nie zrozum mnie źle, ja też nie byłem aniołem. Czasami znajdywałem ukojenie w rozmowach online z kobietami, które z czasem nabierały erotycznego kontekstu. Niekiedy nawet wymieniałem się z nimi intymnymi zdjęciami. W związku z tym, kiedy wróciłem do domu byliśmy na skraju rozwodu.
Zdecydowaliśmy jednak że oboje nawaliliśmy i chcieliśmy spróbować wszystko naprawić poprzez terapię małżeńską i zmianę otoczenia. Mniej więcej w tamtym czasie trafiłem też do jednostki specjalnej, gdzie nawiązałem nowe znajomości. Wszystko wydawało się układać, ponieważ pomiędzy nami było o wiele lepiej, a moje delegacje były o wiele krótsze. Udawało nam się spędzać wspólnie więcej czasu i otaczać się wartościowymi ludźmi. Kiedy odszedłem na emeryturę, osiedliśmy i w końcu kupiliśmy wspólny dom. To było coś czego nie mogliśmy zrobić od wielu lat z powodu mojej ciągłej nieobecności.
Zgrabny, piętrowy budynek z dwoma sypialniami, znajdował się w przyjemnym zakątku sąsiedztwa. Starszy syn był już wtedy na studiach, a córka mieszkała tam z nami tylko przez rok zanim poszła w jego ślady. Przez znajomego w lokalnym komisariacie, załatwiłem sobie pracę w więzieniu które znajdowało się w centrum miasta. Nie trwało to długo, zanim zdobyłem kolejne stopnie i awansowałem do rangi naczelnego porucznika nocnej zmiany. Pracowałem na dwunastki w nocy, ale zmiany układały się tylko przez siedem dni, co dwa tygodnie.