– No cóż, młody człowieku. Myślę, że po raz kolejny jesteś winien przeprosiny moim dzieciom. Patrzyła na mnie beznamiętnie.

– Przepraszam, Basiu. Przepraszam, Tomku – wydusiłem z siebie automatycznie. Nic nie odpowiedzieli. Ich matka wpatrywała się we mnie, paląc papierosa.

– Jak myślisz, kogo jeszcze powinieneś przeprosić, młody człowieku? – zapytała.

– Przepraszam panią – wymamrotałem.

– Co powiedziałeś? – zapytała zirytowana. – Mów głośno chłopcze. Mów wyraźnie.

Rumieniąc się ze wstydu, frustracji i gniewu, prawie płakałem.

– Pani, pani Polańska, jestem winien pani przeprosiny.

Zaciągając się mocno papierosem, uśmiechnęła się do swoich dzieci, po czym obdarzyła mnie beznamiętnym spojrzeniem.

– Czekam.

– Bardzo panią przepraszam.

– Czy mamy zadzwonić i sprawdzić, czy Twój ojciec jest już w domu? A może na policję?

– Nie, proszę nie – krzyknąłem oszołomiony, zanim zdążyłem pomyśleć o tym, co robię. Pani Polańska uśmiechnęła się złowieszczo.

– Na pewno muszę poinformować Twoich rodziców. Bez wątpienia zasługujesz na karę za swoją niegodziwość, nie sądzisz? Jaką karę otrzymałeś ostatnio, chłopcze?

– Mój ojciec dał mi lanie pasem, proszę pani.

– Gdzie? Dostałeś po łapach czy po dupie?

– Po dupie – powiedziałem głośno. Pani Polańska spojrzała na mnie nieco zaskoczona.

– W goły tyłek?

Kiwnąłem głową ze smutkiem.

– Ile razy?

– Dwadzieścia pięć – wymamrotałem jak w transie.

Przez jakiś czas milczała, wpatrując się we mnie.

– Cóż, będziemy musieli przynajmniej podwoić tę ilość, jeśli mam nie dzwonić do Twojego ojca. – Gapiłem się na nią z niedowierzaniem. – Czy wolałbyś, żebym zadzwoniła do niego? Albo na policję?

– Nie, proszę pani.

– Dobrze, czyli ustaliliśmy, 50 klapsów. Podejdź do mnie. Zdejmij majtki. A teraz połóż się na moich kolanach i wystaw ten zgrabny tyłeczek. Basiu, przestań chichotać i przynieś mi pasek z góry. Szybko! A teraz będziesz dla mnie liczyć, ok?

Wykonywaliśmy jej polecenia bez zająknięcia. Miałem tylko nadzieję, że będzie miała mniej siły niż moi rodzice. Pierwsze uderzenie niespodziewanie spadło na mój lewy pośladek. Bez ostrzeżenia dostałem drugi raz. Każdy kolejny klaps był coraz mocniejszy. Nawet nie wiem, w którym momencie łzy zaczęły płynąć po moich policzkach. Ból był tak ogromny, że nie przejmowałem się nawet publicznością. Po wszystkim zepchnęła mnie na podłogę.

– Czy teraz będziesz się już dobrze zachowywać, chłopcze?

– Tak, proszę pani.

– Bardzo dobrze. Mam nadzieję, że będziemy się spotykać częściej – dodała ze złośliwym uśmieszkiem. – Teraz dopiero mam apetyt na więcej. Ale to następnym razem. Dziś już uciekaj.

Nie czekając, aż się rozmyśli, ubrałem szybko spodnie i wybiegłem z ich domu. Niestety miałem przeczucie, że to nie jest koniec moich problemów z panią Polańską.

O autorze