Następnego ranka rodzice byli dla mnie bardzo surowi. Cały czas mówili tylko o tym, jak bardzo ich rozczarowałem. Byłem sfrustrowany ta niesprawiedliwością. Znów nie umiałem powstrzymać łez wściekłości. Dodali, że przez cały miesiąc nie będę mógł nigdzie wychodzić. Byłem uwięziony w swoim pokoju, a w szkole koledzy dręczyli mnie bezlitośnie. To był straszny miesiąc.
Niestety pewnego dnia Tomek i Basia osaczyli mnie po szkole. Tomek próbował mnie sprowokować do walki, a pełno ludzi stało wokół nas. Chociaż nie bałem się go, bałem się konsekwencji, gdyby moi rodzice się dowiedzieli. Podczas gdy jego siostra drwiła ze mnie, Tomek zaczął mnie popychać. Nagle Basia uderzyła mnie w głowę. W panice popchnąłem mocno Tomka. I uciekłem do domu. Mój ojciec czytał gazetę. Dysząc, czekałem przerażony na telefon pani Polańskiej. Gdy tylko usłyszałem dźwięk telefonu natychmiast odebrałem.
– Wydaje się, że musimy się znowu spotkać – powiedziała ich matka.
– Oczywiście, zaraz będę – powiedziałem spokojnym głosem, żeby ojciec nie nabrał podejrzeń. Powiedziałem ojcu, że idę do domu przyjaciół i wybiegłem.
– Gdzie jest twój ojciec? – zapytała Polańska, otwierając mi drzwi.
– Nie ma go w domu – skłamałem w obawie, że mi nie uwierzy.
Mimo wszystko wpuściła mnie do domu. Drżałem ze strachu. Wskazując miejsce na środku pokoju, pani Polańska kazała mi tam stanąć. Po czym wyciągnęła krzesło i usiadła przy kuchennym stole. Zapalając papierosa, oceniła mnie chłodno, a ja niecierpliwie czekałem na to, co z pewnością nie będzie przyjemnym doświadczeniem. Z uśmieszkiem na ustach w końcu się odezwała.
– Chcesz mi powiedzieć, co się dzisiaj stało, młody człowieku? – zapytała.
– To oni zaczęli – powiedziałem cienkim głosem.
– Pieprzysz – prychnęła. – Tomek, Basia, chodźcie tutaj.
Przyszli do kuchni, ale nie odezwali się do mnie ani słowem.
– Ten chłopak mówi, że kłamiecie – oznajmiła bardzo zimnym głosem, wskazując na mnie swoim papierosem, nie patrząc na nich. Oboje spojrzeli na mnie.
– Nie, mamo, to on jest kłamcą – odpowiedzieli zgodnie.
Już chciałem oponować, ale spojrzenie ich matki mnie zatrzymało.
– Basiu, opowiedz mi jeszcze raz, co się stało.
– Mamo, on się nade mną znęcał – zaczęła z uśmiechem. – Potem podszedł Tomek i próbował go powstrzymać, ale on go popchnął i uderzył kilka razy. – Pani Polańska ewidentnie wierzyła swojej córce. – Próbowałam zmusić go, żeby przestał, ale potem mnie też uderzył. Wszyscy to widzieli i mogą potwierdzić.
Atmosfera w pomieszczeniu się zagęściła. Nerwowo zacząłem gryźć dolną wargę. Pani Polańska spojrzała na mnie z pogardą.