Wiedziałam, że mnie to spotka. Za dużo niedyskrecji, zbyt wiele późnych wieczorów z dziewczynami, a teraz jego cierpliwość się złamała. Bycie dobrą, uważną uległą nigdy nie jest łatwe. Czasami pomimo pokusy i ucieczki przed uległością, upokorzeniem i karą z jego rąk, wybieram wieczór z dziewczynami z biura. Tamtej niedzieli, kiedy nie zadzwoniłam do niego i nie umówiłam się na zabawę; późnym wieczorem otrzymałam zwięzły i autorytatywny SMS.

„Przyjdź jutro o szóstej wieczorem”.

Wiedziałam, że lepiej się nie kłócić.

Tak więc następnego dnia, o szóstej, stałam w jego gabinecie ubrana tak, jak tego zażądał, w uniformie; doskonale przedstawiony okaz złośliwości, gotowy na bycie trochę bardziej skruszonym. Pan złapał mnie za rękę i przyciągnął do siebie. Patrzy na mnie i mój podbródek, potulnie opada.

„Zuza, zostaniesz ukarana” – stwierdza chłodno, spokojnie, z autorytetem, który mnie do siebie przyciąga i z pewnością, że ignorowanie jego poleceń pozostawi mnie bez jego kontroli i wszystkiego, co dla mnie robi.

Prowadzi mnie do konia dla klapsów. Biorąc mnie za rękę, ciągnie mnie nad niego. Moja spódnica unosi się, odsłaniając bordowe figi. Każda noga konia wyposażona jest w skórzany mankiet. Pan wiąże mnie mocno za nadgarstki i kostki.

Słyszę jego kroki, gdy idzie do szafki, brzęk lasek, gdy wybiera jedną.

„Zuza, masz otrzymać 12 uderzeń z młodszej, starszej laski i poprawczaka” – warczy.

Moje dłonie zaciskają się, gdy słyszę jego słowa.

„Nie, panie”, płaczę.

Podciąga moją bordową spódniczkę gimnastyczną jeszcze wyżej, moje pełne figi w kolorze butelkowej zieleni są teraz całkowicie odsłonięte na jego widok.

Słyszę świst spadającej laski. Krzyczę, gdy ląduje na moim zimnym tyłku. „Dzięki Bogu” za te majtki.

Znowu laska unosi się i opada na pośladki odziane w majtki. Ściskając nogi konia, wiję się z bólu; drugi raz jest bardzo gorący.

„Dziękuję panu” – mamroczę; moje oczy zaciskają się, aby się zamknąć, gdy ból płynie od dołu do głowy.

„Bardzo dobra młoda dama” – odpowiada pan.

Młodsza laska jest taka skromna. Elastyczny trzonek wbija się tak głęboko. Kolejne osiem uderzeń szybko ląduje na mnie. Szlocham. Kiedy dociera do mnie ostatnie pociągnięcie, czuję palce pana w pasie moich majtek.

“Nie proszę pana!” Płaczę. „Nie na moim gołym tyłku, proszę”!

“Młoda damo, będziesz miała bicie na gołym tyłku”, ripostuje.

Pan kładzie pierwszą laskę nad klapsem konia, przed moim nosem. Idąc celowo, wybiera laskę seniora z szafy kar. Grube, wyuczone majtki wokół ud ograniczają mój ruch, ale wiję się w oczekiwaniu. Dwanaście równo rozmieszczonych bąbli wciąż kłuje moje teraz nagie pośladki, gdy czekam.

Wygina laskę nad swoim ramieniem, a ona pęka, przecinając powietrze i lądując z ciężkim hukiem na środku mojego tyłka. Zagryzam wargę. Łzy zaczynają płynąć.

„Dziękuję, panie”, bełkoczę. Moje pulchne policzki tańczą z bólu.

Jego ruchy stają się mocniejsze, szybsze, a ból w dole rośnie. Oszołomiona, znoszę jego gniew. Moja kara trwa.

„Paaaanieeee”, krzyczę, „Proszę, nie karz mnie tak surowo”.

„Zuza, wiedziałaś, co cię czeka. Jesteś niecierpliwa, nieuważna, lekceważąca i muszę się z tobą rozprawić” – warczy.

Ostatnie uderzenie w dolną część moich pośladków, prawie na uda, oznacza koniec drugiego etapu chłosty. Opuszczając laskę, zostawia mnie, żebym zrobiła sobie filiżankę herbaty. Szlocham.

Po długich minutach wraca. Wyjmując z szafki laskę poprawczaka, ustawia się po lewej stronie mnie i wyceluje. Gwiżdżąc, ciężka laska spada na mój tyłek.

„Ouchhhhh”, krzyczę. „Ouchieee”, gdy druga ląduje na moich wściekłych, otartych policzkach.

„Zuza, jesteś złą dziewczyną, a ponieważ nie możesz być cicho, dostaniesz dwa dodatkowe uderzenia”.

Nie ośmielając się protestować, czekam na moją kolejną karę.

Laska jest taka ciężka; jej gęsty trzon gryzie tak głęboko. Ciężkie smocze drewno wprawia moje zmysły w nadbieg, gdy wiję się pod jego ciężkim uderzeniem. Czternaście ciężkich, dokładnie wymierzonych ciosów uderza w moje poparzone pośladki. Gdybym mogła kopnąć stopami lub pocierać pośladki, zrobiłbym to. Ostatni cios ląduje w martwym punkcie. Moja głowa opada, gdy tracę kontrolę i łapię wilgoć z warg ściśniętego kopca. Och, czuję się tak upokorzona i wiem, że Pan nie zawaha się znowu ze mną rozmawiać.

Odpinając mnie, Pan podnosi mnie, pociąga mnie do kąta i jestem zmuszona stać z rękami na głowie i majtkami wokół drżących kostek. Zwijam spódnicę wokół talii i wstaję, o ile wiem, że muszę; poparzone pośladki, żywe z gorąca, opuchnięte czerwone bąble; tramwajem wzdłuż mojego białego ciała, pokazanego dla jego przyjemności, gdy jęczę i kwiczę. Kiedy boli, wilgoć wokół moich oczu ustępuje miejsca wilgoci w moim nabrzmiałym, bolącym kopcu.

Wyobrażam sobie go, chociaż moje oczy są skierowane w stronę wyłożonej dębową boazerią ściany. Wyobrażam sobie, jak stoi ze skrzyżowanymi rękami, podziwiając każdy czerwony pasek, opadającą spódnicę na obolałe pośladki i marszczoną tkaninę majtek wokół kostek. Moje ręce drżą na splecionych brązowych włosach, a nogi wiją się, gdy usiłuję usiąść w skarpetkach w rogu. Słyszę, jak Pan sobie gratuluje. Chichocząc, oblizując usta, chodząc po podłodze.

O autorze