“Dlaczego ja?” Powiedziałam, a ona odwróciła się twarzą do mnie, chwytając mnie za ramię, żeby się zaborczo trzymać, co było w porządku, teraz może to być jej ramię.

– Widziałam cię, zanim zdałam sobie sprawę, kogo znasz? powiedziała poważnie: „A ja powiedziałam sobie:„ Kim jest ta piękna dziewczyna? Chciałabym ją poznać”.

Przytuliła się bliżej, opierając głowę na mojej piersi, wyciągając rękę, by swobodnie ująć pierś.

„A potem nie widziałam cię przez wieki, chociaż patrzyłam i patrzyłam, a kiedy w końcu cię znowu zobaczyłam, nawet przyszłam porozmawiać z tobą, zanim cię rozpoznałam. I och Irena, potem musiałam wydać czas spędzony z tobą okazał się o wiele ważniejszy, niż się spodziewałam.”

Pochyliła się dalej i ponownie wciągnęła sutek do ust, jednocześnie sięgając jedną ręką do mojego krocza. Byłem już mokry i otwarty z pożądania, a kiedy weszły we mnie jej palce, drgnęłam i podniosłam się. Tym razem jednak zerwała nasz kontakt i zsunęła się z łóżka, by ustawić się między moimi nogami. Pocałowała i skubnęła delikatne ciało po wewnętrznej stronie moich ud, a ja doskonale wiedziałam, co zaplanowała, wyczekujące eksplozje już podążały za dotykiem jej ust na mnie. Czułam teraz jej oddech, muskający moją cipkę, a potem wysuwający się jej język, przebiegający przez moje włosy i delikatnie drażniący moje zewnętrzne usta, po czym stwardniał i liżał mocniej, oddzielając mnie i uwalniając strumień moich soków . Zastanawiałam się, jak jej smakowałam, musiało być dobre, ponieważ nie marnowała czasu, zanim przycisnęła twarz do mnie i wepchnęła głęboko język, wijąc się cudownie.

“Marzena.” Powiedziałam, że to wszystko, co mogłam zrobić, potrzebowałam jakiegoś sposobu, żeby jej to powiedzieć, ale nie miałam słów.

Wydawała się rozumieć, a ja poczułam, jak silny mięsień przepycha się przez moje usta, bardzo powoli, smakując mnie, delektując się mną, wirując wokół uniesionego guza mojej łechtaczki. Owinęła ramiona wokół moich bioder, przyciągnęła mnie mocno do siebie i wykręciła głowę, wtulając we mnie podbródek i ocierając mnie o swoją twarz. Nacisk, jaki robiła, idealnie kontrastował z aktywnością jej ust. Jej język prześlizgnął się po mnie szybko, początkowo ledwo dotykając, a potem stopniowo zwiększała nacisk i lizała po obu stronach, drażniąc mnie do siebie, a następnie przerzucając sztywnym czubkiem jej pióra na odsłoniętą super wrażliwą, bogatą w nerwy powierzchnia.

Nawet gdy moje opanowanie zaczęło słabnąć i oddałam się jej jakąś maleńką, podzieloną na sekcje sekcję umysłu, nadal zbierałam szczegóły, zbierałam informacje, zdecydowałam, że nauczę się, jak to zrobić również dla mojego kochanka.

Niekończące się fale przyjemności wypływały z jej ust i przez moje ciało, fala za falą, każda narastając na ostatniej, aż zlały się w jedną, przytłaczającą całość, nerwowy odpowiednik huraganu. Moje pięści zacisnęły się na garściach prześcieradeł, przyszpilając mnie do łóżka, a ramiona Marzeny jak kajdany zacisnęły się na mnie mocno, przytrzymując ją na miejscu, aby mogła skupić się na swojej pracy. Nie potrafię nawet opisać dźwięków, które wydawałem, ale najwyraźniej miały one sens dla Marzeny, ponieważ używała ich do doskonalenia swoich ruchów i nieubłaganie wypychania mnie poza moje możliwości. Kiedy doszłam, nie wydaje mi się, żebym zemdlała, po prostu wszystkie inne bodźce zmysłowe były tak bladym cieniem tego, co mi robiła, że ​​przez jakiś czas nie zwracałam na to uwagi.

W końcu głód wypędził nas z łóżka, a po śniadaniu i prysznicach był to także rodzaj głodu, który odepchnął nas z powrotem. Nauczyłam się kochać Marzenę ustami i to, czego na początku brakowało mi doświadczenia, nadrobiłam poświęceniem temu zadaniu. Ten i następny dzień skupiały się na naszym wzajemnym oddaniu, zarówno fizycznym, jak i emocjonalnym.

Ilekroć się rozejrzałam, żeby zobaczyć ją blisko siebie, co zdarzało się często, znowu czułam cudowne zawroty głowy z powodu jej skarbu. Moje serce swobodnie spada i nigdy nie chce lądować. Nie mogliśmy oderwać od siebie rąk, nie żebyśmy próbowały.

Budząc się w poniedziałek i wyplątując się z mojej ukochanej pomimo jej sennych protestów, bałam się ją zostawić. Nie chciałam zastanawiać się nad momentem, w którym odwrócę się i stwierdzę, że zaginęła. Ale co dziwne, idąc z naszego domu w kierunku stacji, odkryłam, że wcale tak nie jest. We wszystkim wokół mnie wciąż tam była, teraz jako niepodzielna część mnie, w inny sposób widziałaby to samo, co ja, w każdym niewymienionym doświadczeniu, które zabierałam jej z powrotem. Kot, którego spotkałam na czyimś murze w ogrodzie, reklama na boku autobusu, którą widzieliśmy.

Może właśnie to oznaczało stwierdzenie, że ktoś jest twoim światem. Myślałam, że wszystko, czego doświadczyłam teraz i zawsze, będzie na siebie nałożone, wzbogacone, zinterpretowane przez filtr jej nieustannej świadomości.