Konrad patrzył się na fale. Czuł chłodny, delikatny nocny wiatr, który owiewał mu włosy. Oparł się o barierkę statku wycieczkowego i rozmarzonym wzrokiem błądził po niezmierzonych wodach oceanu. Nigdy nie sądził, że spodoba mu się ta wycieczka, jednak jego żona nalegała, a gdy dostał bilet na rejs od firmy, wszystko było już postanowione. Wieczorem, Karolina uczestniczyła w różnego rodzaju atrakcjach na statku, jednak on postanowił odpocząć do tego gwaru i udał się na dziób statku, by podziwiać zachodzące słońce. O tej porze był tam tylko on i ocean, co przynosiło mu niesamowity spokój. Usłyszał nagle plusk, dosyć wyraźny na tyle by przykuł jego uwagę. Było to coś dużego, ponieważ odgłos był dosyć głośny. Wpatrywał się w wodę, jednak nie mógł znaleźć źródła dźwięku. Pomyślał, że to jakaś ryba jednak po chwili usłyszał znowu to samo. Tym razem zobaczył wielką zielonkawą płetwę znikającą w głębinach. Wychylił się nieco by się dokładnie przyjrzeć. Nagle statek się zakołysał i wpadł za burtę. Ze strachu zaczął się miotać i poruszać kończynami we wszystkie strony czując jak chłodna woda dostaje mu się do gardła. Udało mu się jednak uspokoić i gdy miał zacząć krzyczeć o pomoc, poczuł jak ktoś go obejmuje od tyłu i pomaga utrzymać się na powierzchni. Kątem oka zobaczył, że to kobieta o pięknych długich blond włosach, które falowały w wodzie. Jej skóra była chłodna, ale jej spojrzenie było pełne dobroci.
– Ja… Kim ty jesteś? – istota nie odpowiedziała nic i pocałowała go. Jego umysł stał się ociężały i stracił przytomność. Gdy się ocknął, znajdował się w podwodnej jaskini. Ze skał zwisały wodorosty, a woda był niesamowicie przejrzysta. On sam znajdował się na piasku w głębi jaskini.
– Już się obudziłeś marynarzu? – zapytał go głos o pięknej barwie. Kobieta brzmiała niczym melodia wygrywana na harfie.
– Nie jestem marynarzem… – odpowiedział zdezorientowany, patrząc na nią niepewnie. Do połowy była zanurzona w wodzie. Mógł jednak dostrzec jak pod powierzchnią, porusza się ogromny rybi ogon.
– Podróżnikiem? – dopytywała zaciekawiona syrena.
– Tak…coś tego rodzaju. Gdzie ja jestem? – zapytał.
– Pod oceanem…podejdź do mnie podróżniku. – powiedziała, a on wiedziony jakąś dziwną siłą posłuchał się jej i wszedł do wody. Kobieta podpłynęła do niego i oplotła go rękami, wtulając się w niego. Gładziła ręką jego włosy po czym, patrząc mu głęboko w oczy, namiętnie go pocałowała. Konrad zachowywał się instynktownie i odwzajemnił jej pocałunek. Nawet jeżeli nie chciałby tego, to i tak by to zrobił. Miał wrażenie, że w chwili, gdy do niego się odezwała, stracił cała kontrole nad swoim ciałem. Czuł jak jego członek stoi, oraz jak cały płonie z pożądania. Kobieta chwyciła jego męskość i zaczęła mu robić dobrze. Chciał coś powiedzieć, jednak znowu go pocałowała tłumiąc jego opór. Po chwili zanurkowała i poczuł jak ssie jego penisa. Otaczała go zewsząd woda, więc doznania były znacznie ciekawsze niż na suchym lądzie. Kiedy sprawiła, że zaczął szczytować, nagle jej ogon zaczął powoli znikać. Jego oczom ukazały się piękne smukłe nogi oraz jej kobiecość, która wydawała się niesamowicie delikatna. Zapragnął jej dotknąć i tak też zrobił. Syrena zbliżyła się do niego i rozszerzyła nogi, dając mu większy dostęp. Po chwili zabrała jego rękę i sprawiła, że wszedł w jej łono. Mężczyzna poczuł jak jej wewnętrzne ściany zaciskają się wokół jego członka. Mimowolnie zaczął poruszać biodrami, napierając na nią raz po raz. Kobieta wydawała z siebie sensualne dźwięki, które rozchodziły się po całej jaskini, a wzmacniane przez echo wydawały się otaczać ich ze wszystkich stron. Konrad czuł, że zbliża się do orgazmu i po chwili doszedł w niej, a ona jęknęła po raz ostatni i wyginając się w łuk, doszła. Wtedy spojrzała jeszcze raz na niego i szepnęła mu do ucha delikatnie:
– Zaśnij mój podróżniku…
Po tym Konrad znowu stracił przytomność. Odzyskał ją dopiero na statku, gdzie leżał w mokrych ubraniach na podłodze. Rozejrzał się wokół, jednak nikogo nie było. Usłyszał ponownie charakterystyczne pluśnięcie i zerwał się na równe nogi, by zobaczyć ją po raz ostatni. Mimo tego udało mu się tylko dostrzec znikający w głębinach duży, zielonkawy ogon.