Codziennie po zajęciach na uczelni chodzę, choć na chwilę, na boisko pograć w kosza. Robię to od dziecka i jestem w tym naprawdę dobry. Tak samo zrobiłem również dziś. Zajęcia na uczelni miałem do 16:30, więc około 17 podjechałem na parking boiska. Na szczęście nie było na nim nikogo oprócz mojego kumpla Adama.

Ubrany był w swoją czarną bluzę z kapturem, z którą nigdy się nie rozstawał. Z daleka wyglądał naprawdę złowrogo. Pochodził z biednej, patologicznej rodziny, a jego ciało, sylwetka i postawa odzwierciedlały jego życiowe doświadczenia. Jednak ja, jako jeden z niewielu, wiedziałem, że pod tą skorupą kryje się normalny, inteligentny, fajny facet, który został okrutnie skrzywdzony przez los. Jego agresywna postawa była jedynie formą profilaktycznej samoobrony. Był starszy ode mnie tylko o kilka lat, a czasem wydawało mi się, że przeżył co najmniej pięćdziesiąt lat piekła. Na prawym policzku miał kilkucentymetrową bliznę po przecięciu nożem, która dodawała mu charakteru. Dzięki niej podobał mi się jeszcze bardziej. Był wysoki i chudy, ale jednocześnie umięśniony. Dzięki temu świetnie nadawał się do koszykówki.

Gdy tylko go zobaczyłem, od razu zrobiło mi się cieplej na sercu. Tak, byłem w nim zakochany chyba od zawsze, a przynajmniej od chwili, gdy dowiedziałem się, że jest normalnym, tylko okrutnie skrzywdzonym chłopakiem. Na boisku nie da się udawać kogoś, kim się nie jest.

Pograliśmy chwilę, wygrałem jak zwykle, ale był już koniec października i szybko robiło się ciemno. Niestety oświetlenie było fatalne na naszym osiedlowym boisku, więc poddaliśmy się i ruszyliśmy w kierunku stolików piknikowych, przy których nie było ani jednej osoby w ten chłodny, jesienny wieczór. Gdy tylko położyłem plecak na stoliku, Adam energicznie odwrócił mnie do siebie i popchnął na kolana. Najwyraźniej był wyjątkowo napalony. Zazwyczaj robiliśmy to w moim aucie.

– Adam? Naprawdę? Tutaj? – zapytałem niepewnie.

– Bierz go do gardła. Bez gadania.

Założył kaptur za głowę i zsunął spodenki do koszykówki, uwalniając swoją erekcję. Był w pełni gotowy i znajdował się zaledwie kilka centymetrów od mojej twarzy. Sam zesztywniałem na jego widok. Wciąż byliśmy na tyle blisko ulicy i boiska, że było nas widać i chociaż ludzie mogli nie być w stanie nas zidentyfikować, nie mogli mieć wątpliwości, co robimy. 

Pomimo strachu, że ktoś mnie zobaczy, posłusznie zabrałem się do pracy. Adam miał niesamowitego kutasa. Był duży i piękny. Z zapałem całowałem go, ssałem i lizałem.

Zaangażowałem również dłonie, aby zmaksymalizować jego przyjemność. Po wyjątkowo krótkiej chwili poczułem, jak pulsuje i jego sperma zalewa moje gardło. Gdy wyssałem z niego ostatnią kroplę, odsunął się ode mnie.

– Zdejmij ubranie – powiedział oschle.

Dziwne. Nie spodziewałem się tego. Nigdy nie był zainteresowany oglądaniem mnie nago. Zdjąłem koszulkę przez głowę i wstałem, żeby zdjąć spodenki i bokserki. Byłem szczupły, ale delikatnie umięśniony. Stałem nagi z kutasem skierowanym w stronę gwiazd. Nie czułem chłodu.

– Teraz się odwróć.

Odwróciłem się od niego, a on zaśmiał się, mocno klepiąc mnie w tyłek. Sapnąłem częściowo z zaskoczenia, a częściowo z podniecenia. Nigdy nie potrzebował dużo czasu, aby uzyskać kolejną erekcję po wystrzeleniu ładunku w moje gardło, ale tym razem nie byłem pewien, czy w ogóle zmiękł. Usłyszałem, jak splunął na rękę i wiedziałem, że smaruje teraz śliną swojego kutasa.

– Chcesz mieć mnie w swojej cipce? Pochyl się. Teraz będziesz moją dziwką. 

Przyjąłem odpowiednią pozycję, pochyliłem się nad stołem piknikowym. Mój fiut został przyciśnięty do blatu, a Adam kilkukrotnie splunął na moją odsłoniętą dziurę. Przygotowałem się na nadchodzący atak.

Jakiś czas temu zacząłem nosić zatyczkę analną, żeby mniej mnie bolało na początku, jak we mnie wchodzi. Zastanawiałem się, jaki rozmiar kupić i w ostatniej chwili zdecydowałem się na naprawdę dużą. Przynajmniej siedzenie na wykładach okazało się być przyjemniejsze. Poza tym byłem bardziej napalony i gotowy na Adama. Wyciągnąłem zatyczkę tuż przed wyjściem z samochodu na parkingu, ale mój tyłek nadal był rozciągnięty.

Adam wsunął główkę swojego penisa do mojego zwieracza, a ja mimowolnie krzyknąłem. Jednak bolało. Chwycił moje długie włosy i odchylił moją głowę do tyłu.

– Zamknij się, kurwa – warknął mi do ucha. Wbił kutasa trochę głębiej, sprawiając, że sapnąłem. Wiedziałem, że moja dziurka znów będzie jutro zmarnowana. Nie poddawał się. Nadal wbijał powoli w moją nadużywaną dziurę swojego twardego jak skała kutasa, gdy ja ściskałem stół i wydawałem udręczone jęki. Nagle wysunął się prawie cały, po czym brutalnie wepchnął się we mnie po jaja. Jego perwersyjne łono miażdżyło moje pośladki. Czułem w tyłku pulsujący ból.

– Powiedz, jak bardzo lubisz mojego kutasa.

Nie odpowiedziałem, ale nie chciał, żebym się odzywał. Wiedział, że cierpię. Podniecało go to, że mnie boli. Nasz układ był dość skomplikowany. Traktował mnie jak dziwkę, ale odpowiadało mi to. Kręciło mnie to. Po jakimś czasie ból zaczął ustępować i po raz kolejny zdałem sobie sprawę, jak wspaniale było zostać zerżniętym i zdominowanym przez tego przystojniaka.