Morticia uśmiechnęła się do Gomeza i Festera w sposób który mówił jasno: „wiem że nie chcecie zrobić tego co wam każę, ale jeśli to zrobicie, to będzie warto”.
– Morticio, chyba nadciąga burza. Moglibyśmy wyjść na zewnątrz… – jęknął Gomez, nie tracąc nadziei.
– … I puścić latawce? – skończyła za niego Morticia – Kuszące, ale planowałam robić przemeblowanie w sypialni, a ty obiecałeś mi pomóc.
Gomez odwrócił się do swojego brata i przyznał:
– Ma rację. Zgodziłem się.
Złapał ją za rękę i zaczął całować jej ramię. Wspiął się ustami aż po szyję, odsunął z drogi jej długie czarne włosy, a potem lekko ją ugryzł. Złapał ją w talii, a potem podniósł dłoń na piersi. Drugą ręką rozpiął zamek czarnej sukienki, dopóki ten nie zatrzymał się nad jej pośladkami. Wiedział że nie miała na sobie bielizny, bo nadzwyczaj rzadko ją zakładała.
Kiedy tak się nią bawił, Fester patrzał na wszystko szeroko otwartymi oczami. Oba sutki jej piersi dumnie sterczały, niemal przebijając się przez materiał sukienki. Morticia spojrzała na niego i uśmiechnęła się. Podobała jej się uwaga jaką obdarzał ją jej mąż. Sukienka zsunęła się już z jej ramion i odsłaniała sporo dekoltu, razem z większą częścią lewej piersi. Zatrzymała się milimetry nad sutkiem, gdzie przytrzymywał ją Gomez. Kobieta uwielbiała nagość i podobało jej się że Fester obserwował to jak jego brat ją dotykał.
– Chodziło mi o to, żebyśmy się zabrali za robotę zamiast marnować czas. Zabawimy się później, kochanie. – powiedziała.
– Naprawdę? – zapytał Gomez z nadzieją w głosie.
– Tak. Każdy, kto pomoże w przemeblowaniu, będzie mógł się pobawić. – odparła, podciągając sukienkę.
Najpierw pozwoliła jej nieznacznie opaść, tak żeby Fester mógł się przyjrzeć jej nagiemu sutkowi.
– A teraz zapnij zamek, zanim całkiem ze mnie spadnie!
Mężczyźni spojrzeli po sobie, a Gomez powiedział:
– Możemy tylko żyć nadzieją!
– Tak… Być może kiedyś wasze życzenie się spełni.
– To marzenie o trójkącie? – zapytał, sięgając do jej nagich pośladków.
Niechętnie złapał suwak i zapiął z powrotem sukienkę Morticii.
– Chciałbyś się z nami zabawić? – zapytała, kiedy jej mąż wrócił do miętoszenia piersi przez materiał.
Nie mogła powstrzymać uśmiechu na myśl o tym że nie potrafił się od niej odkleić.
– Masz na myśli moją ulubioną zabawę? – dopytał Fester.
– Tak, ale tylko jeśli zostaniesz z nami żeby nam pomóc! – odparła Morticia stanowczym tonem.
Kobieta sięgnęła do grubej liny zwisającej z dzwonka, pociągnęła ją i rozległ się głośny dźwięk. Chwilę później stanął przed nią kamerdyner.
– Wzywała pani? – zapytał, nie zwracając uwagi na to że była właśnie obłapiana przez męża.
– Tak, Lurch. W razie czego, będziemy teraz robić przemeblowanie w sypialni na górze. Potem, – powiedziała, patrząc bezpośrednio na Festera – możemy potrzebować twojej pomocy.
– Tak, proszę pani… – odparł kamerdyner z kwaśną miną.
Gomez usiadł na parapecie wielkiego okna, patrząc na ciemne chmury majaczące w oddali. Błysnęło, a pół minuty później usłyszeli echo burzy. Zwrócił wzrok na kurnik i ogrodzony siatką wybieg dla kur, zaraz obok rodzinnego cmentarza. Babcia zwykła była hodować drób i inne drobne zwierzęta dla Kitty, czyli pupila Morticii, który był lwem. Eksperymentowała celem uzyskania czteronożnej, większej niż standardowo rasy brojlerów, ale udało jej się jedynie stworzyć kilka białych kur o trzech skrzydłach i trzech nogach. Jedna z nich była nawet nakrapiana i trochę niegrzeczna.
Zwierzęta były niespokojne z powodu błysków i odgłosów burzy. Nakrapiana kura biegała chaotycznie od jednego końca siatki do drugiego. Gomez skupił się na niej na moment. Już od dawna zauważył że sprawiała same problemy i nękała pozostałe kury. Nadeszła jej kolej na zostanie posiłkiem dla Kitty. Odwrócił wzrok na ciemne chmury, gdy nagle znowu błysnęło na horyzoncie.
Morticia klęczała na czworaka w kącie pokoju. Jej piękny tyłek, obramowany obcisłą sukienką, wystawał w powietrze. Materiał wżynał się pomiędzy pośladki. Fester klęczał za nią i gapił się bez skrępowania.
– Też zawsze lubiłem ten widok. – powiedział Gomez.
– Tak, mi też się podoba. – zgodził się jego brat.
Morticia uśmiechnęła się, wiedząc doskonale na co patrzeli mężczyźni.
– Fester, potrzebuję więcej światła!
Fester wyjął żarówkę zza pazuchy, włożył ją sobie do ust i wczołgał się do kąta obok niej. Żarówka nagle rozbłysła jasnym światłem.
– Nie tak jasno! Przestraszysz moje maleństwa.
Fester dostosował światło tak, żeby przypominało intensywnością płomień świecy.
– Chodźcie tu… – zaszczebiotała Morticia słodkim głosikiem.
Sięgnęła do kąta, delikatnie zebrała małe pająki z ich sieci i umieściła je bezpiecznie w słoiku. Kiedy skończyła, przeniosła się z Festerem do kolejnego kąta. Powtórzyli czynność w każdym rogu pokoju. Morticia wstała z klęczków kiedy zebrali już wszystkie pająki jakie zdołali znaleźć. Podeszła do okna i powiedziała:
– Chciałabym żeby zbudowały nowe, ładne pajęczyny na framugach.
Niestety, była za niska żeby sięgnąć do samej góry, więc spojrzała na Gomeza i uniosła brew. Ten natychmiast wstał z szerokiego parapetu i zawołał:
– Fester, do roboty! Na kolana, i to już!
Fester wykonał polecenie. Gomez stanął za Morticią, złapał ją w talii i podniósł tak żeby mogła oprzeć stopy na plecach jej brata. Stamtąd z łatwością sięgnęła szczytu okna. Otworzyła słoik i wypuściła pajączki na framugę. Pokierowała je do miejsc w których życzyła sobie żeby zajęły się budową pajęczyn. W międzyczasie Gomez rozpiął jej sukienkę i odsłonił białe pośladki. Zatopił w nich palce i masował je. Czuł że Morticia robiła się mokra pomiędzy nimi, tam gdzie jej dotykał.
Podczas gdy on się świetnie bawił, jego żona robiła małe kroczki wzdłuż całych pleców Festera. Gomez odwrócił wzrok od jej pośladków i spojrzał na brata.
– Fester! Nie powinieneś tego robić, ty stary zboczeńcu!
Morticia popatrzała w dół i okazało się że odwrócił głowę o 180 stopni i patrzał dokładnie pomiędzy jej nogi.
– Fester! Gomez ma rację, nie powinieneś tego robić. Przecież twoja szyja mogła się jeszcze nie zrosnąć po ostatnim wypadku! Zrobisz sobie krzywdę!
– Wszystko z nią w porządku. Czuję się świetnie, od kiedy znowu zacząłem sypiać wisząc za nos. To wspaniały sposób na rozciągnięcie szyi!
– W takim razie, spróbuję szybko skończyć. – odparła Morticia z uśmiechem.
Podniosła lewą stopę i spojrzała na niego.
– Masz coś przeciwko?
– Nie, w żadnym razie. – odparł Fester.
Kobieta oparła stopę o jego czoło. Sukienka całkowicie zakryła mu twarz. Prawą stopę oparła o parapet, dzięki czemu szwagier miał idealny widok na to co miała pomiędzy nogami.
– To zajmie tylko minutkę, i już kończę.
W odpowiedzi usłyszała mamrotanie spod sukienki. Gomez spojrzał na nią pytająco, a ona popatrzała na niego. Podciągnęła sukienkę, odsłaniając szwagra. W jego buzi nadal tkwiła świecąca żarówka. Gomez schylił się i ja wyjął.
– Co mówisz, staruszku?
– Żeby się nie śpieszyła. – odparł z uśmiechem.
– W takim razie, korzystaj z widoku.
Gomez wetknął mu z powrotem żarówkę do ust, a Morticia spuściła sukienkę. Zwrócił swoją uwagę z powrotem na żonę, kładąc dłonie pod gorsetem. Przycisnął usta do jej pleców, a palcami odnalazł sterczące sutki.
– Wiesz że lubię kiedy to robisz… – westchnęła.
– Tak, wiem. Wiesz jak to mnie podnieca. – powiedział, ściskając twarde sutki.
Wzmocnił pocałunki i zsunął się nimi aż na jej pośladki. Morticia wzruszyła ramionami i pozwoliła sukni opaść na łokcie. Dzięki temu mąż miał więcej miejsca na pieszczoty.
Poczuła też, że Fester poruszył się tam na dole i pocałował jej stopę. Wcześniej wyjął sobie z buzi żarówkę. Teraz próbował sięgnąć nieco wyżej.
– Gomez, złap mnie! – powiedziała.
Mężczyzna zacisnął dłonie na jej piersiach i ścisnął sutki. Poczuła małe wyładowania elektryczne w całym ciele. Wygięła się i naparła na niego.
– Miałabyś ochotę na klamerki?
– Mmmm… Może później. Chodziło mi o to, żebyś zdjął mnie z Festera. Biedak tak bardzo próbuje mnie polizać po nodze… Chyba ma ochotę na minetę, ale w życiu tam nie sięgnie dopóki stoję mu na plecach.
Gomez podniósł Morticię i delikatnie odstawił ją na podłogę. Kobieta oparła się stopami na podłodze po obydwu stronach głowy szwagra. Dzięki temu, z łatwością mógł sięgnąć jej kobiecych stref. Gomez stanął za nią, żeby móc dalej pieścić jej piersi. Fester jednocześnie lizał jej cipkę. Zaczął od dotykania miękkich, owłosionych warg, a potem natrafił na ukrytą między nimi łechtaczkę. Morticia złapała piersi w dłonie i uniosła je tak, żeby mąż mógł je polizać. Gomez chętnie przyssał się do obydwu sutków. Oparła się o jego ramię i powtórzyła, że lubi kiedy to robi. Nagle ugryzł ją w jeden z sutków, a ona aż podskoczyła. Uwielbiała ten rodzaj bólu.
Fester nurkował głęboko w jej dziurce i upajał się kobiecym zapachem. Kiedy Morticia podskoczyła, cipka się zacisnęła i wypłynęło z niej trochę soków. Wiedział że Gomez zrobił coś, co się jej podobało. Nie chciał być gorszy, więc wziął łechtaczkę między zęby i lekko ją ugryzł. Nagrodziła go zaciśnięciem ud na jego głowie. Zaczęła też kołysać miednicą, żeby pomóc mu się wpić w cipkę. Mężczyzna nie widział co w międzyczasie robił Gomez, bo nadal był zakryty spódnicą, ale sądząc po jej ruchach, robił coś bardzo przyjemnego.
Jej cipka drżała, więc odsunął się od łechtaczki i wcisnął język do dziurki. Język również miał zdolność rozciągania, więc wszedł naprawdę głęboko do środka. Morticia napierała na niego, potęgując uczucie. Wkrótce krzyknęła z wrażenia, bo nadszedł jej orgazm. Był tak silny, że nie potrafiła już dłużej ustać na nogach. Gomez uśmiechnął się, widząc efekt swoich działań. Wypuścił sutka z ust z lekkim pyknięciem. Był zaczerwieniony i miał lekkie ślady po ugryzieniach. Fester powoli wycofał swój długi język z cipki, wylizując jednocześnie jak najwięcej soków ze środka. Wiedział że to dopiero początek zabawy. Razem z bratem dali Morticii dopiero pierwszy z wielu orgazmów tego dnia.