Julia podeszła do swojej koleżanki i coś jej powiedziała, na co tamta skinęła głową. Kobieta wróciła do mnie ze swoją torebką i razem wyszliśmy z restauracji.

                ‒ Masz w domu apteczkę? ‒ spytała, zerkając na mnie.

                ‒ Tak ‒ powiedziałem. A przynajmniej taką miałem nadzieję, bo za cholerę nie byłem tego w stu procentach pewny.

                ‒ W takim razie chodźmy. Mieszkasz bliżej‒ zadecydowała.

                Sam byłem w szoku, kiedy posłusznie ruszyłem za kobietą w stronę wyjścia z restauracji. Wyszliśmy na ulicę, odruchowo rozejrzałem się za trójką nieszczęśliwych pijaków, którzy chwilę przed nami opuścili lokal. Odetchnąłem z ulgą, kiedy nigdzie ich nie dostrzegłem.

                ‒ Tędy ‒ powiedziałem, ruszając przed siebie.

                ‒Przecież wiem, gdzie teraz mieszkasz‒uśmiechnęła się lekko. ‒ Wszyscy wiedzą.I że ci się powodzi.‒ mrugnęła.

                Zerknąłem na nią przelotnie. Nie ufałem sobie na tyle, aby dłużej zatrzymać na niej wzrok. Ona wciąż tryskała dobrym humorem, pomimo tego, co się przed chwilą wydarzyło.Podziwiałem ją za to.

                ‒Trudno będzie mi się do tego przyzwyczaić po anonimowym życiu w wielkim mieście. I do tutejszych pijaczków.

                ‒ Dziękuję za tamto ‒ zerknęła na mnie.

‒Za takie rzeczy nie trzeba dziękować‒ odparłem.

                ‒Stanąłeś w mojej obronie‒ ciągnęła. ‒Zapamiętam to.

                ‒ Każdy zrobiłby to samo na moim miejscu ‒ mruknąłem bez przekonania. Nie chciałem wyjść na bohatera, chociaż sam doskonale wiedziałem, że było to kłamstwo.

                ‒Nieprawda ‒ zaprotestowała. ‒ Zresztą widziałeś, Paul. Nikt nie zareagował. Tutaj niestety nie brakuje seksizmu czy przemocy, a wielu traktuje to jako normę.

                ‒ Dlaczego więc ty stąd nie wyjechałaś? ‒ zapytałem wprost.

                Wzruszyła ramionami. Nie umknęło mojej uwadze, że lekko posmutniała.

                ‒ Tak wyszło‒ zaczęła. ‒ Gdy zmarła matka, zaopiekowałam się młodszą siostrą. Czekam, aż skończy szkołę i wyjedzie na studia. A potem… zobaczymy.

Spojrzałem na nią z uznaniem, komentując jej słowa lekkim uśmiechem. Odwzajemniła go.

                ‒ Co chciałabyś robić? Bo nie wierzę, że spełnieniem twoich marzeń jest praca w sklepie.‒ Byłem ciekaw, jakie są jej plany na przyszłość.

                Uśmiech na jej twarzy poszerzył się.

                ‒ Myślałam o projektowaniu.

                ‒ Ubrań? ‒ dopytałem. To był pierwsze, co przyszło mi do głowy.

                ‒ Wnętrz ‒ dodała, zerkając na mnie spod rzęs.

                Totalnie mnie tym zaskoczyła. Skręciła w ścieżkę prowadzącą do moich drzwi. Dotarliśmy na miejsce. Przekręciłem klucz w zamku i przepuściłem ją przodem.

                ‒ Gdzie jest łazienka? ‒ zapytała od razu po przekroczeniu progu.

                ‒ Na lewo ‒ odparłem automatycznie.

                Pierwsza ruszyła we wskazanym kierunku, a ja podążyłem za nią. Po drodze zerkała ciekawie dokoła, kiwając głową z uznaniem. Uśmiechnąłem się pod nosem, decydując się pozostawić to bez komentarza. Weszła do łazienki, zapaliła światło, a następnie pochyliła się nad szafką, szukając w niej apteczki. Wciągnąłem głęboko powietrze, starając się nie patrzeć na jej apetycznie wypiętą pupę. Było to niewłaściwe zwłaszcza po molestowaniu w restauracji. Nie chciałem wyjść na kompletnego dupka.

                Odchrząknąłem.

                ‒ Znalazłaś? ‒ W moim głosie słychać było napięcie.

                Julia wyprostowała się, trzymając w rękach białe pudełeczko.

                ‒ Stań tutaj ‒ poleciła, wskazując brodą umywalkę.

                Podszedłem bliżej i wyciągnąłem nad nią zakrwawioną rękę. Doskonale wiedziałem, że nie było potrzeby opatrywać rany, ale podobało mi się, że chciała o mnie zadbać. Kobieta wyciągnęła z pudełka bandaż oraz wodę utlenioną. Zerknęła na mnie, kiedy odkręcała buteleczkę z płynem.

                ‒ Będzie szczypało ‒ ostrzegła.

                ‒ Wytrzymam, jestem dużym chłopcem ‒ zapewniłem ją z rozbawieniem.

                Kąciki jej ust zadrżały lekko, ukazując urocze dołeczki. Polała knykciewodą, która natychmiast po zetknięciu się ze skórą zamieniła się w pianę. Starte miejsca zapiekły. Poczekałem kilka sekund i wytarłem resztę dłoni papierem. W milczeniu patrzyłem, jak Julia zawiązuje na moim ręku bandaż. Kiedy skończyła, podniosła głowę i spojrzała mi prosto w oczy. Staliśmy blisko siebie, czułem jej subtelny, świeży zapach. Uniosła dłoń, a następnie dotknęła mojego policzka.

                ‒ Cieszę się, że wróciłeś ‒ szepnęła.

                Zastygliśmy, patrząc na siebie z bliska. Jej dotyk palił moją skórę. Na twarzy czułem jej gorący oddech, a w jej oczach dostrzegłem oczekiwanie, przyzwolenie i pragnienie odzwierciedlające moje. Nie byłem w stanie dłużej się mu opierać. Odgarnąłem jej kosmyk włosów z twarzy, a potem położyłem dłoń na jej karku i przyciągnąłem drobne ciało do swojego.

                Miałem tego nie robić, sam uznałem to za niewłaściwe. Ale za cholerę nie potrafiłem się dłużej powstrzymywać.

Nasze wargi się spotkały. Ogień wybuchł we mnie ze zdwojoną siłą, a cała krew spłynęła natychmiast w jednym kierunku. Julia jęknęła cicho, co jedynie wzmogło żar, który czułem. Dotknęła mojego karku i palcami skubnęła końce ciemnych włosów. Błądziłem dłońmi po jej plecach, aż dotarłem do miejsca, w którym przechodziły w apetyczną pupę. Musnąłem pośladki Julii, aby po chwili zacisnąć na nich palce, jednocześnie dociskając do niej swoje biodra. Były idealnie jędrne.

                Dłoń Julii niespodziewanie znalazła się między nami, czułem, jak sunie w dół po moim brzuchu i dociera do paska od spodni. Skubnąłem zębami jej dolną wargę, podczas gdy ona zacisnęła palce na moim obleczonym w bokserki penisie, który momentalnie nabrzmiał pod jej dotykiem. Stęknąłem jej prosto w usta, gdy potarła go dłonią.

                ‒ Mam na ciebie ochotę, od kiedy tylko zobaczyłem cię w sklepie. Non stop o tobie myślę ‒ sapnąłem, przerywając pocałunek.

                Jej ciemne oczy płonęły od ledwo tłumionej żądzy. Widziałem, jak ciemnieją, zachodząc mgłą.

                ‒ To mam dla ciebie propozycję. ‒ powiedziała, oblizując usta. ‒ Widziałam w salonie stół bilardowy, więc zakładam, że umiesz grać.

                Uśmiechnąłem się.

                ‒ Trochę. A o co gramy? ‒ uniosłem brew.

                ‒ Na punkty. Kto spudłuje, zrzuca ubranie.

                Pociągnąłem palcem po szczęce, udając, że rozważam warunki.                

‒ Uczciwa stawka. Możesz już zacząć ściągać ciuchy ‒ odparłem sugestywnie, wodząc wzrokiem po jej sylwetce niczym zwycięzca. Julia parsknęła śmiechem. Próbowałem zachować powagę, ale poległem z kretesem. Jej dźwięczny śmiech sprawił, że kąciki moich ust same uniosły się lekko.