Zawsze bardzo dbałam o swój wygląd. Uwielbiałam być podziwiana przez inne kobiety i pożądana przez mężczyzn. Niektóre żony moich koleżanek były wręcz zazdrosne. I co z tego, że miałam już męża? Przecież mogłam się podobać, miałam do tego pełne prawo. I byłam w tym dobra. Znalazłam sobie bogatego męża i dzięki jego statusowi mogłam całe dnie spędzać na dbaniu o swój wygląd.

                Ich zazdrość jeszcze bardziej mnie napędzała. Zamiast patrzeć na mnie z nienawiścią, same mogłyby wziąć się za siebie. Ale one były na to zbyt leniwe. Niech się potem nie dziwią, że ich mężowie wolą patrzeć na mnie niż na nie. Mają wystarczająco kasy na odpowiednie zabiegi. Ale one wolą pracować i się rozwijać. Wywróciłam oczami. Też mi coś. W życiu nie poszłabym do pracy. Potem byłabym zbyt zmęczona na te wszystkie zabiegi bez których moja skóra nie wyglądałaby tak, jak teraz. A gdzie jeszcze miejsce na sport? Przecież twarz i włosy to nie wszystko. Trzeba było jeszcze zadbać o odpowiednią sylwetkę. Walka z cellulitem była naprawdę trudna, wymagała poświęceń. Westchnęłam ciężko. Ja wybrałam taką drogę, a one niech nie narzekają. Nikt im przecież nie broni iść na siłownię, czy coś w tym stylu.

                Ten dzień rozpoczęłam tak, jak zawsze. Zdrowe śniadanie, pielęgnacja skóry oraz włosów, dobór stroju… To wszystko było bardzo wymagające. Dziś jednak mąż poprosił mnie, abym była dostępna kiedy przyjdzie jego kolega naprawić nam coś w domu. Zgodziłam się bez problemu. Chodzenie i wskazywanie palcem było przecież moim ulubionym zajęciem.

                Czekałam w salonie na przyjazd Szymona. Mąż wyjaśnił mi, że nie muszę się o nic martwić, jego kolega doskonale wie, co ma robić, a moim jedynym zadaniem będzie zadbanie o to, żeby niczego mu nie brakowało. Postanowiłam, że wypełnię je najlepiej, jak mogę. Kiedy zadzwonił dzwonek niemal w podskokach udałam się, aby mu je otworzyć. Byłam też trochę ciekawa, nie znałam tego Szymona i moja kobieca natura wręcz skręcała się, bym go wreszcie poznała.

                Pociągnęłam za klamkę i mój wzrok padł na stojącego po drugiej stronie drzwi mężczyznę. Na jego widok zaniemówiłam. Spodziewałam się raczej kogoś w podobnym wieku do mojego męża, tak po pięćdziesiątce, a tymczasem moim oczom ukazał się trzydziestoletni młody bóg. Kilka sekund zajęło mi dojście do siebie. Facet był wysoki, muskularny, ciemny i miał zarost. Szymon odchrząknął.

                ‒ Klaudia? ‒ zapytał. Jego głos był niski i potwornie seksowny. Zadrżałam.

                ‒ Tak ‒ odparłam bez przekonania. ‒ Wejdź.

                Odsunęłam się na bok, aby mógł przekroczyć próg. Podziękował mi uśmiechem i zrobił krok w przód. Kiedy mnie mijał i poczułam jego perfumy nogi ugięły się pode mną. Zatrzasnęłam drzwi i ruszyłam za nim.

                ‒ Długo znasz Piotra? ‒ spytałam umierając z ciekawości.

                ‒Kilka lat ‒ powiedział, przechodząc bezpośrednio do kuchni.

                Stukot moich szpilek niósł się po pustym domu.

                ‒ Nie wiedziałam ‒ przyznałam szczerze. Takiego faceta na pewno bym zapamiętała.

                ‒Piotrek ma wielu znajomych, ciężko ich wszystkich poznać ‒ dodał, uśmiechając się.

                O rany. Co za uśmiech. Kiedy zatrzymał się przy zlewie, przestąpiłam z nogi na nogę. Zerknęłam na kran i zmarszczyłam brwi. Nawet nie wiedziałam, że się zepsuł.

                ‒To będziesz naprawiał? ‒ zapytałam, wskazując go brodą.

                ‒ Jest jakiś problem z rurami, będę też zaglądał do łazienek ‒ wyjaśnił.

                Z trudem przełknęłam ślinę. Tam jest prysznic, a moja sprośna wyobraźnia właśnie zaczęła płatać mi figle.

                ‒ Jasne ‒ mruknęłam. ‒ Potrzebujesz czegoś?

                ‒ Na razie nie, dzięki ‒ odparł.

                Postawił na blacie swoją skrzynkę z narzędziami i kucnął przy szafce pod zlewem. Nie potrafiłam oderwać od niego wzroku. Był młody, przystojny i miał boskie ciało. Nie bardzo wiedziałam, co miałabym robić, podczas gdy on zajmie się naprawą. Zaczęłam przechadzać się po pomieszczeniu, krążąc bez celu.

                Co rusz zerkałam w kierunku Szymona. Ten otworzył szafkę i wsunął w nią głowę. Dolna część jego ciała została na zewnątrz. Mój zdradziecki wzrok sam uciekł w kierunku jego krocza. Bezwiednie oblizałam usta. Ciekawe, jakiego chował tam kutasa…

                ‒ Klaudia?‒ zawołał niespodziewanie, aż podskoczyłam w miejscu.

                ‒ Skoro i tak tu stoisz, to może będziesz podawać mi narzędzia? ‒ zaproponował.

                ‒ Oczywiście ‒ powiedziałam.

                Podeszłam do stojącej na blacie skrzynki i zajrzałam do środka.

                ‒ Wyciągnij płaski klucz numer dziesięć ‒ polecił.

                Wbiłam wzrok w znajdujące się przede mną narzędzia. Skąd u licha mam wiedzieć, co to takiego. Przygryzłam wargę. Zaczęłam je przeglądać z nadzieją, że może znajduje się pod innymi rzeczami. Po chwili natrafiłam na coś, co miało wygrawerowany numer dziesięć. Uznałam więc, ze to to.

                Nachyliłam się nad szafką, w której leżał Szymon i wyciągnęłam w jego stronę rękę z kluczem. Mężczyzna nawet nie spojrzał, sięgnął po niego po omacku. Jego dłoń natrafiła na moje udo. Niemal podskoczyłam w miejscu, gdy poczułam jego dotyk na swojej nagiej skórze. Miałam na sobie dopasowaną elegancką sukienkę, która kończyła się nieco nad kolanem. Uznałam ten gest za pomyłkę i postanowiłam go nie komentować. Szymon jednak nie cofnął ręki i sunął nią ku górze, docierając do złączenia ud. Moim ciałem wstrząsnął niekontrolowany dreszcz.

                Mężczyzna cofnął rękę i wziął ode mnie klucz.

                ‒ Wybacz, nie widziałem ‒ powiedział.

                Jego przeprosiny nie brzmiało przekonująco i zaczęłam myśleć, że facet zrobił to specjalnie. Wyprostowałam się i wygładziłam sukienkę.

                ‒ Nic się nie stało ‒ skłamałam.

                Cholera, oczywiście, że się stało. Jednym dotykiem obudził moje pragnienie. Mieć dużo starszego męża, który choć dbał o siebie to i tak nie przypominał swojego boskiego kolegi, do tej pory kompletnie mi nie przeszkadzało. Przyzwyczaiłam się do tego. Teraz jednak, mając przed sobą takie ciacho, wiedziałam, że ciężko mi będzie oprzeć się pokusie.

                Szymon dyktował mi co chwilę nazwy innych nieznanych mi dotąd przedmiotów, a ja podawałam mu je, bo chciałam mu jakoś pomóc. Pamiętałam też słowa męża, że mam zadbać o to, aby mu niczego nie brakowało. Naprawdę się starałam.

                Przy każdym podaniu dłoń Szymona lądowała na moim udzie. Nie protestowałam, bo jego dotyk wywoływał przyjemne skurcze, a on sam stawał się coraz śmielszy w swoich poczynaniach. W pewnym momencie musnął nawet koronkowe stringi, które miałam na sobie. Zacisnęłam zęby, żeby nie jęknąć. Te delikatne pieszczoty rozgrzewały mnie do czerwoności i zaczynałam pragnąć więcej. O wiele więcej niż mogłam w tej chwili mieć.

                Już wiedziałam, że Szymon zostawi mnie z ogromną ochotą na seks. W głowie więc zaczęłam układać sobie plan na dzisiejszy wieczór. Kiedy on wyjdzie, ja przygotuję się na powrót męża. Założę seksowną bieliznę, szpilki i zarzucę na ramiona satynowy szlafroczek. Oczami wyobraźni już widziałam minę Piotra, gdy wróci do domu.

                W pewnym momencie Szymon wynurzył się z szafki i wstał z podłogi. Spojrzał na mnie z uśmiechem na ustach. Na jego widok przechyliłam głowę na bok.

                ‒ Teraz łazienki ‒ oznajmił.

                ‒ Oczywiście. ‒ Skinęłam głową. ‒ Zaprowadzę cię.

                ‒ Znam drogę ‒ powiedział, zaskakując mnie tym.

                Wziął skrzynkę i opuścił kuchnię. Przez chwilę stałam z rozdziawioną buzią. Byłam pewna, że nie pamiętałam abym kiedykolwiek wcześniej widziała Szymona. A na pewno bym go zapamiętała. Zatem skąd tak dobrze znał dom? Musiał tu bywać, zanim ja się wprowadziłam.

                ‒ Idziesz? ‒ zawołał z wnętrza domu.

                ‒ Tak! ‒ odkrzyknęłam.

                Skierowałam się do łazienki na piętrze, bo wydawało mi się, że właśnie stamtąd go słyszałam. Kiedy weszłam do środka, Szymon już był z głową w szafce. Stanęłam tyłem do umywalki, opierając się o nią pośladkami i czekałam, aż na nowo zacznie prosić mnie o narzędzia.

O autorze