Pociąg powoli wjechał na stację, sycząc niecierpliwie i mijając czekających pasażerów. To ja dzień wcześniej przekupiłem maszynistę, aby wjechał możliwie najwolniej. Dzięki temu widziałem ich już z daleka, pana Sosnowskiego i jego córkę, byli w drodze do Krakowa. Wiedziałem, że będzie próbował uciec, jak mnie zobaczy. Był mi winien dwadzieścia tysięcy złotych, był hazardzistą. To był 1954 rok, kiedy tysiąc złotych to był prawdziwy majątek.
Pobiegłem za nimi i odsunąłem konduktora, aby upewnić się, że tylko ja mogę wejść do ich przedziału. Pociągi wtedy wyglądały trochę inaczej niż teraz, ale jedno się nie zmieniło – do przedziału można było wejść i wyjść tymi samymi drzwiami.
– Dobry Boże, Kozłowski, co to do cholery ma znaczyć? – wykrzyknął, gdy szeroko otworzyłem drzwi, a następnie zablokowałem je, aby nie pozwolić mu wyjść.
– Chcesz uciec, czy pójść do banku po moją gotówkę? – zapytałem.
– Mama powiedziała, że byłeś niegrzeczny – wyznała dziewczyna. Natura nie była dla niej życzliwa – sepleniła i podobna była do ojca, który przypominał wieprza. Krótko mówiąc miała naprawdę marne szanse na zamążpójście.
– To tylko interesy – wyjaśnił.
– Nieuczciwe interesy – dodałem.
– Mamusia powiedziała, że mam go pilnować – powiedziała odważnie. – A tak w ogóle jestem Izabela – przedstawiła się.
– A ja jestem Kozłowski, Grzegorz Kozłowski – powiedziałem z szarmanckim uśmiechem. – I miło mi cię poznać.
Pociąg świszczał, gdy wyjeżdżał z dworca na następny przystanek, oddalony o 35 minut.
– A gdzie jest Ela? – zapytałem. Ela była młodszą córką, ale miała więcej szczęścia w życiu – była podobna do pięknej matki.
– Tatuś wysłał ją do cioci Marysi – wyjaśniła Iza. – Skąd ją znasz?
– Tatuś obstawił jej honor w pokerowym meczu i przegrał – wyjaśniłem i zrobiłem dramatyczną pauzę, aby zrozumiała, o czym mówię. – Chociaż powiedział, że chodzi mu o honor jego najpiękniejszej córki. Czy jesteś jego najpiękniejszą córką, Izabelo? Czy to ciebie powinienem wyruchać?
Biedna dziewczyna zarumieniła się. Nigdy nie trzymam języka za zębami. Nie lubię tego całego „kulturalnego” udawania. Mimo to, panie bardzo lubią moje towarzystwo. Patrzyłem, jak Iza zastanawia się, co odpowiedzieć. Wtem zdałem sobie sprawę, że jej się podobam. Na pewno wiedziała, że nie ma szans na małżeństwo. Ukochany tatuś nawet nie zapewnił jej posagu. Może zwyczajnie miała ochotę na seks?
– Powiedz słowo, moja droga, a z chęcią się tobą zajmę – zasugerowałem.
– Tak, jeśli w ten sposób uratuję od tego Elę, to z chęcią oddam się w twe ręce – odpowiedziała.
– Po moim trupie – wykrzyknął ojciec.
– To twoja wina. To ty obstawiłeś honor swojej córki. To ty przegrałeś. Nadszedł czas spłaty – przypomniałem mu.
– Więc jak będzie? – zapytałem. – Rozwiążmy tę sprawę tu i teraz. Izo, mamy półtorej godziny na kopulację przed przyjazdem do Krakowa.
– Jeśli uznasz, że dług został spłacony, poddam się twoim żądzom – zaoferowała Iza.
– Moja droga, nie do końca ogarnia mnie żądza, ale na pewno zostawię cię z uśmiechem na twarzy, obiecuję.
Wyjęła notatnik i długopis z torebki i powiedziała:
– Podpisz. – i szybko napisała mi oświadczenie do podpisania. Podpisałem z rozmachem.
– Do rzeczy, odwróć się do ojca plecami. – powiedziała i stojąc opuściła majtki i włożyła je do torby.
Podniosła spódnicę. Jej krocze było nieskazitelne, a włosy łonowe starannie przycięte.
– Nie jesteś dziewicą! – zaprotestowałem.
– Cóż, teoretycznie jestem, nigdy nie byłam z mężczyzną. Gdy czasem swędzi mnie w środku, używam świecy.
– Na litość boską, Iza… – powiedział gniewnie jej ojciec.
– Usiądź na krawędzi siedziska – rozkazałem, opuszczając spodnie. Uklęknąłem przed nią, ale nie było miejsca na moje stopy. Zamieniliśmy się więc miejscami. Dotknąłem jej krocza. Zareagowała, jakbym ją poparzył pokrzywą, ale rozcięcie lśniło wilgotno, była już gotowa.
Mój członek nie potrzebował żadnej zachęty. Choć było mi trochę niewygodnie, to jej cipka dawała mi dużo przyjemności. Podniecenie złagodziło jej rysy twarzy. Pocałowałem ją. Pocałowała mnie, gdy poczułem, że zaczynamy zwalniać. Dojechaliśmy na kolejną stację i pociąg się zatrzymał. Nowi pasażerowi zaczęli wsiadać.
Szczerze mówiąc, nie za bardzo nas to obchodziło. Pomimo najlepszych starań pana Sosnowskiego trzy młode kobiety weszły, a następnie szybko opuściły nasz przedział, starsza kobieta miała atak paniki, a konduktor prawie dostał zawału, gdy zobaczył, jak kopulujemy.
Wydaje mi się, że Iza zdała sobie sprawę, że to jej jedyna szansa na posiadanie dzieci i dołożyła wszelkich starań, aby moje nasienie znalazło się głęboko w jej łonie. Całkiem podobała mi się ta przypadkowa schadzka. Zastanawiałem się, czy powinniśmy robić to częściej, w końcu mało prawdopodobne było, aby miała wiele okazji do niewierności.
Mając to na uwadze, wystrzeliłem każdą kroplę mojej spermy głęboko w Izę. Myśl, że powinienem ją oszczędzić, nawet nie przyszła mi do głowy. Nagle zdałem sobie sprawę, że Iza krzyczy.
– Co się stało? – zapytałem.
– Ona ma orgazm, idioto! – poinformował mnie lodowato pan Sosnowski.
Nagle poczułem, że pociąg znów zwalnia. Doprowadziliśmy się do porządku i gdy znaleźliśmy się na dworcu w Krakowie, wysiedliśmy z pociągu.
– Dokąd pan zmierza? – zapytała Izabela.
– Do mojego mieszkania w centrum miasta, a potem do mojego klubu – odpowiedziałem.
– Czy mogłabym udać się tam z panem? – zapytała nieśmiało Iza.
– Czemu? – zapytałem.
– Aby kontynuować tam, gdzie skończyliśmy, głuptasie – powiedziała. – Zwykle spędzam godzinę, bawiąc się moją świecą.
– To jest absolutnie, oburzające! – wykrzyczał pan Sosnowski.
– Nie jest pan zaproszony – wyjaśniłem. – Ale będę zaszczycony, jeśli pójdzie pani ze mną, to znaczy, jeśli dojdzie pani ze mną – zwróciłem się do Izabeli, puszczając oczko. Zaczęliśmy się całować. Miałem ochotę ją wziąć na środku dworca.
Do wieczora kochaliśmy się jeszcze dwa razy. Następnego dnia kupiliśmy jej przybory toaletowe, bieliznę, nową sukienkę, nowy kapelusz i nowe buty. Miałem wyraźne wrażenie, że zostałem wrobiony. W ciągu tygodnia zaplanowała całe wesele. Ale muszę przyznać, ze z każdym dniem wyglądała nieco ładniej. Oczywiście natychmiast zaszła w ciążę.
Pamiętaj, aby zawsze grać ostrożnie. Możesz przegrać, nawet jeśli wygrasz i odwrotnie. Ja może i straciłem wolność, ale zyskałem niezmierzoną ilość szczęścia.