Mężczyzna chwycił mnie za ramiona i dźwignął do góry. Jak tylko stanęłam na nogach, on opadł na kolana przede mną. Powoli podwinął mi spódnicę, odsunął na bok czerwone stringi i położył moją lewą nogę na swoim ramieniu. Kiedy przysunął twarz do mojej kobiecości poczułam tam jego ciepły oddech. Musnął ją lekko językiem, a ja nie zdołałam powstrzymać jęku rozkoszy.

Zaczął mnie lizać, skupiając swoją uwagę na spragnionej łechtaczce. W tej niewygodnej pozycji mogłam jedynie czerpać przyjemność z jego pieszczot. Z każdą chwilą moja cipka pulsowała coraz mocniej, robiąc się wrażliwa na jego liźnięcia. Zaczęłam poruszać biodrami, czując, jak zbliżam się do spełnienia.

Jęknęłam przeciągle, kiedy osiągnęłam spełnienie. Nieznajomy przytrzymał mnie za biodra i kontynuował, aż do momentu, kiedy przestały targać mną ostatnie spazmy rozkoszy. W końcu wstał z kolan, pomógł mi opuścić spódnicę, po czym spojrzał mi prosto w oczy.

‒ Zaskakujesz mnie z każdą kolejną minutą coraz bardziej ‒ powiedział.

Jego słowa sprawiły, że moje serce zabiło mocniej. Mężczyzna odblokował drzwi i wypuścił mnie na korytarz. Ponownie położył dłoń na mojej talii i skierował w stronę fotela. Tym razem wróciłam na fotel o wiele bardziej wyluzowana. Oparłam głowę i przymknęłam oczy. Nawet nie zorientowałam się, kiedy zapadłam w drzemkę.

Wybudziłam się chwilę przed końcem lotu. Kiedy samolot zaczął pochodzić do lądowania i wyczułam zmianę ciśnienia, obleciał mnie strach. Tym razem nie było niczego, co rozproszyłoby moją uwagę. Zacisnęłam dłonie na podłokietnikach, mocno zamykając oczy. Może, jeśli nie będę patrzeć…

                ‒ Hej. ‒ Cichy głos z prawej zmusił mnie do otworzenia oczy. Spojrzałam na nieznajomego. ‒ Boisz się, prawda?

                Nie odpowiedziałam. Siedziałam sztywno wyprostowana jak kłoda, nie ufając sobie na tyle, żeby otworzyć usta.

                ‒ Popatrz na mnie ‒ powiedział, kiedy wbiłam wzrok w fotel przed sobą. Ledwo zauważalnie zaprzeczyłam kręcąc głową. ‒ No już, spójrz tutaj.

                Poczułam muśnięcie jego palców na swoim podbródku. Zmusiłam się, żeby przenieść spojrzenie na jego przystojną twarz. Tym razem ciemne oczy mężczyzny pozbawione były kpiny. Uśmiechał się łagodnie.

                ‒ Wszystko będzie dobrze. Zostało zaledwie pięć minut, a ty świetnie dajesz sobie radę.

                Prychnęłam pod nosem.

                ‒ Widzisz? Nie jest tak źle, prawda? ‒ ciągnął, widząc, że jego monolog przynosi jakiekolwiek skutki.

                Zaczerpnęłam głęboki wdech.

                ‒ Jest tragicznie…

                ‒ Nie, moja droga, jest dobrze. ‒ Nakrył moją dłoń swoją, zamrugałam czując, jak moim ciele przechodzi przyjemny dreszcz.

                Spojrzałam mu w twarz, jego usta znajdowały się niebezpiecznie blisko moich. Posłał mi uspokajający uśmiech, na który ścisnęło mnie w żołądku. Poczułam lekki wstrząs i krzyknęłam cicho. Mężczyzna zaśmiał się krótko.

                ‒ Już po wszystkim ‒ powiedział. ‒ Wylądowaliśmy.

                Zszokowana wyjrzałam przez okna i zrozumiałam, że miał rację. Ze świstem wypuściłam długo wstrzymywane powietrze z płuc.

                ‒ Dziękuję ‒ wyszeptałam.

                ‒ Nie ma za co ‒ rzucił, wstając z miejsca. Popatrzył na mnie z góry. ‒ Mam nadzieję, że jeszcze się kiedyś spotkamy ‒ dodał cicho.

                Parsknęłam śmiechem. Całe napięcie zaczęło ze mnie schodzić. Powoli się rozluźniałam.

                ‒ Mimo tego jeszcze raz dziękuję ‒ powtórzyłam, odzyskując pewność siebie w głosie.

                Nieznajomy nachylił się po raz ostatni w moją stronę.

                ‒ Moje zaproszenie wciąż jest aktualne, jeśli jesteś zainteresowana ‒ powiedział.

                Pokręciłam głową. Już mnie chyba nic nie zdziwi.

                ‒ Idź już ‒ odparłam, również wstając. Nasze twarze znalazły się na podobnej wysokości. ‒ Mam nadzieję, że się nie sprawdzi.

                Mężczyzna uśmiechnął się lekko.           

                ‒ Obyś się myliła.

                Po tych słowach odwrócił się i odszedł. W jednym ręku trzymał czarną marynarkę, w drugim niósł niewielki bagaż. Ze wzrokiem wbitym w jego szerokie plecy patrzyłam, jak oddala się aż w końcu opuszcza samolot.

                ‒ Skąd znasz Pabla Santosa? ‒ zapytał mnie cichy kobiecy głos.

                Odwróciłam w tamtym kierunku głowę.

                ‒ Kogo? ‒ zapytałam cicho.

                ‒ Szefa tej firmy architektonicznej. To znany facet.

                Poczułam, jak kolana same się pode mną uginają. Leciałam do Barcelony na rozmowę o pracę u faceta, który dwa razy w ciągu trzy i półgodzinnego lotu dał mi orgazm?

                Rozdziawiłam usta zszokowana tym, czego się dowiedziałam. Nie byłam w stanie wykrztusić z siebie ani słowa. Zostawiłam kobietę, która uświadomiła mi, jak wielką idiotką byłam, i puściłam się biegiem w kierunku wyjścia.

W rekordowym tempie pokonałam całe lotnisko i wybiegłam na parking. Rozejrzałam się w panice, w poszukiwaniu znanej mi sylwetki. On gdzieś tu musiał być!

 Wtedy zobaczyłam go, jak podchodzi do czarnego mercedesa. Pognałam w jego stronę. O mało nie przejechała mnie taksówka, kierowca zatrąbił wściekły. Ciągnęłam za sobą walizkę, której kółka niemal poodpadały na ulicy.

‒ Santos! ‒ zawołałam ile sił w płucach.

Mężczyzna zatrzymał się przed samochodem i powoli odwrócił w moją stronę. Jego wargi wygięły się w krzywym uśmiechu. Po paru krokach zatrzymałam się przed nim zdyszana.

‒ Znasz moje nazwisko? ‒ spytał rozbawiony.

‒ Powiedziała mi kobieta w samolocie ‒ odparłam, następnie pokręciłam głową z niedowierzaniem. ‒ Jestem Tola Kwiatkowska, mam rozmowę o pracę w twojej firmie.

Jego ciemne oczy rozszerzyły się nieznacznie, gdy dotarło do niego, co powiedziałam. Był w szoku, widziałam. I wcale mu się nie dziwiłam.

‒ Niemożliwe ‒ mruknął bardziej do siebie niż do mnie. ‒ Rozpoznałbym cię.

‒ To stare zdjęcie ‒ wyjaśniłam.

‒ Wsiadaj, pogadamy.

Niczym prawdziwy dżentelmen otworzył przedemną drzwi i pomógł wsiąść, a następnie obszedł samochód i sam zajął miejsce za kierownicą. Położyłam dłonie płasko na kolanach i wyjrzałam przez okno, nie odzywając się ani słowem.

‒ Nie śpię z pracownicami ‒ powiedział.

Uśmiechnęłam się z kpiną.

‒ Rozumiem ‒ skwitowałam.

Mocniej zacisnął palce na kierownicy. Nie podałam mu adresu, bo jako szef doskonale wiedział, które mieszkanie zostało mi przydzielone.

‒ Nie wiedziałem, ze to ty ‒ burknął.

Ja również. Sytuacja zrobiła się niewiarygodnie niezręczna.

‒ Co teraz? ‒ spytałam cicho.

‒ Nic, odbędziesz rozmowę z moim zastępcą i jeśli rzeczywiście jesteś taka dobra, jak twierdzą, zostaniesz zatrudniona.

Nie odpowiedziałam.

‒ Będziemy razem pracować? ‒ zapytałam po chwili.

‒ Czasami ‒ odparł z namysłem.

Skinęłam głową. Co to dla mnie oznaczało? Po dłuższej przejażdżce dotarliśmy na miejsce. Myślałam, że on po prostu wysadzi mnie pod budynkiem, ale Santos zaparkował przed wejściem i wysiadł, by otworzyć przede mną drzwi.

‒ Chyba się przyzwyczaję ‒ zażartowałam.

Posłał mi szczery uśmiech, na którego widok poczułam, jak się roztapiam.

‒ Musiałem się upewnić, że dotrzesz bezpiecznie na miejsce ‒ odparł.

Zatrzymaliśmy się przed wejściem do budynku. Zerknęłam na mężczyznę niepewnie.

‒ Dziękuję, nie musiałeś ‒ powiedziałam szczerze.

‒ Drobiazg. ‒ Wzruszył lekko ramionami. ‒ Powodzenia jutro.

Pochylił się w moją stronę. Wstrzymałam oddech, kiedy nasze twarze znalazły się blisko siebie. Santos złożył delikatny pocałunek na moim policzku, po czym wyprostował się, patrząc mi prosto w oczy.

‒ Dziękuję ‒ rzuciłam, otwierając drzwi. Obróciłam się i odeszłam, zostawiając go na chodniku.

Czułam się jak nastolatka po pierwszym pocałunku, miałam motyle w brzuchu. Szybko jednak zaczęły mnie dręczyć wątpliwości. Co ja najlepszego zrobiłam? Jak mogłam być tak głupia? Dałam dupy szefowi wiedząc, że takie romanse są zakazane. I teraz co? Jeśli miałam za grosz honoru, to po prezentacji powinnam się spakować i wyjechać.

I tak też zrobię. Parsknęłam śmiechem. Oczywiście, że nie będę w stanie wyjechać. Byłam nim zafascynowana. Przez lata Santos był dla mnie idolem i zupełnie inaczej go sobie wyobrażałam. 

Od jutra zacznę kontrolować swoje pragnienia.

Z tym postanowieniem położyłam się spać.