Za to zupełnie spokojnie podeszła do mnie. Stałam jak sparaliżowana, kompletnie nie mając pojęcia, czego mogłabym się po niej spodziewać.

                ‒ Powodzenia ‒ rzuciła tylko, po czym nie czekając na odpowiedź, wyminęła mnie i zaczęła schodzić po schodach.

                Osłupiała wpatrywałam się w miejsce, gdzie jeszcze przed chwilą stała. Zamurowało mnie.

                ‒ Następna!

                Męski głos dobiegł zza uchylonych drzwi. Zerknęłam w tamtym kierunku i mimowolnie przygryzłam dolną wargę. Wzięłam głęboki wdech, po czym powoli wypuściłam powietrze z płuc. Zmusiłam swoje odrętwiałe nogi do ruchu i powoli, niczym na ścięcie, zaczęłam zmierzać w stronę tajemniczych drzwi. W końcu znalazłam się na progu, pchnęłam je nieznacznie i dostrzegłam panującą w pomieszczeniu aurę czerwonego światła.

                ‒ Śmiało, córko ‒ zachęcił mnie męski głos.

                Rozejrzałam się wokół teraz już szczerze zaciekawiona, lecz nigdzie nie dostrzegłam sylwetki księdza. Dopiero po chwili zauważyłam potężny parawan stojący pod jedną ze ścian. To zapewne przez panujący dookoła półmrok.

                Ale ja ani drgnęłam. Co niby miałam zrobić. Mój wzrok padł na jedno pojedyncze krzesło ustawione niedaleko parawanu.

                ‒Mam usiąść? ‒ spytałam niepewnie.

                ‒ Tak.‒ Głos dobiegał z pomieszczenia.

                Zaczynałam się denerwować. Dlaczego wciąż się przede mną ukrywał? Czy to była część tej rozszerzonej spowiedzi o której nie miałam pojęcia? Spełniłam jednak jego polecenie, przeszłam przez pokój i zatrzymałam się przy drewnianym krześle. Przewiesiłam torebkę przez oparcie i przysiadłam niepewnie.

                ‒ Mów, co cię gnębi.

                Odchrząknęłam.

                ‒ Dlaczego ksiądz jest w ukryciu? ‒ spytałam. Nie wytrzymałam.

                ‒ Na początku tak jest lepiej ‒ odparł.

                Zmarszczyłam brwi. Co to, kurwa, miało znaczyć?

                ‒ Nie rozumiem ‒ przyznałam. ‒Nie rozumiem, co ksiądz ma na myśli.

                ‒ Powiedz, z czym przychodzisz. Jeśli wyczuję, że się rozluźniasz, pokażę ci swoją twarz.

                Milczałam. Z trudem stłumiłam chęć parsknięcia śmiechem. Przecież to było niedorzeczne. Ale czy miałam inne wyjście? I skąd klecha, do cholery wiedział, że jestem spięta?

                ‒Już mówiłam o tym na spowiedzi ‒ mruknęłam.

                Cichy śmiech mężczyzny sprawił, że cała zesztywniałam. Czy on naśmiewał się z moich grzechów?

                ‒ Dziecko ‒ powiedział swoim niskim, zachrypniętym głosem. ‒Wyspowiadałem  ogromną ilość kobiet, nie jestem w stanie zapamiętać twoich grzechów.

                ‒ Och ‒ bąknęłam, zawstydzona własną głupotą. ‒ Czy spowiada ksiądz tylko kobiety?

                Niemal byłam pewna, że mężczyzna uśmiecha się po drugiej stronie parawanu. Coraz bardziej ciekawiło mnie to, jak wyglądał. Dlaczego się chował?

                ‒ Tak ‒ powiedział.

                Dziwne‒ pomyślałam.

                ‒ Nie wiedziałam, że tak można ‒ odparłam.

                ‒ Jesteś bardzo ciekawską istotą ‒powiedział. Milczałam. ‒ A wiesz, co mówią o ciekawości?

                Poruszyłam się niespokojnie na krześle.

                ‒ To pierwszy stopień do piekła ‒ mruknęłam pod nosem.

                ‒ Dokładnie ‒ potwierdził. ‒ A ciebie bardzo ciekawi to, jak wyglądam, prawda?

                Jego pytanie zawisło w powietrzu. Miał pieprzoną rację, ale ja nie mogłam powiedzieć tego na głos. Bo jakby to zabrzmiało?

                ‒ Nie kłam, wiem, że tak jest.

                ‒ Tak ‒powiedziałam cicho. W końcu to ksiądz, a kłamstwo też było grzechem, prawda?

                ‒ Czym zgrzeszyłaś, dziecko?

                ‒ Wdałam się z romans z żonatym mężczyzną ‒ wyznałam, czując, jak pali mnie wstyd. ‒ Ale szybko zrozumiałam, że tak nie wolno. Zakończyłam tą relację.

                ‒ Bardzo dobrze zrobiłaś ‒ powiedział. ‒ Jak długo ona trwała?

                ‒ Jakiś czas ‒ odparłam wymijająco.

                ‒ Kilka miesięcy? Tygodni?

                ‒ Tygodni ‒ przyznałam zduszonym tonem.

                ‒ Na czym ta relacja polegała?

                Zamrugałam. Przecież wyraźnie powiedziałam, że był to romans. Skąd zatem wywodziło się to pytanie?

                ‒To była relacja fizyczna ‒ odpowiedziała.

                ‒ Czyli seks? ‒ dopytywał.

                ‒ Tak ‒ szepnęłam.

                ‒ Często ze sobą sypialiście?

                Dłonie zaczęły mi się pocić. Rozmowa z obcym facetem na ten temat stawała się nie do zniesienia.

                ‒ Na początku tak, potem coraz rzadziej. Jego sytuacja rodzinna uniemożliwiała nam częste spotkania.

                ‒ Gdzie się spotykaliście?

                ‒ Zazwyczaj w hotelu, czasami u mnie.

                ‒Dlaczego postanowiłaś to zakończyć?

                ‒ Bo to było złe…

                ‒Jaki seks uprawialiście?

                Jego pytanie wprawiło mnie w osłupienie.

                ‒ Nie odpowiem na to pytanie ‒ oburzyłam się.

                ‒Więc nie dostaniesz rozgrzeszenia‒ odparł lekkim tonem, jakby rozmawiał o pogodzie.

                Zakrztusiłam się. On był po prostu bezczelny.

                ‒Co ksiądz chce wiedzieć? ‒ wyrzuciłam z siebie, ledwo panując nad złością. ‒W jakich pozycjach się pieprzyliśmy?

                ‒ Tak ‒ powiedział po prostu. ‒ Również to, czy osiągnęłaś orgazm.

                Zerwałam się z krzesła na równe nogi. Mimowolnie zacisnęłam dłonie w pięści.

                ‒ Koniec tej farsy ‒ wysyczałam przez zaciśnięte zęby. ‒ Wychodzę.

                Chwyciłam torebkę i szarpnięciem ściągnęłam ją z krzesła. To zachwiało się, gdy pasek zaczepił o oparcie, by po chwili runąć na podłogę z łoskotem.

                ‒ Jesteś o krok od otrzymania rozgrzeszenia.

                ‒ Mam to w dupie ‒ warknęłam.

                ‒ Zastanów się.

                Zrobiłam kilka kroków stronę drzwi, by po chwili zatrzymać się w połowie drogi.

                ‒ Nigdzie więcej nie dostaniesz rozgrzeszenia za takie grzechy ‒ ciągnął, mącąc mi w głowie.

                Zacisnęłam zęby.

                ‒ Co mam jeszcze zrobić? Nie wystarczająco mnie upokorzyłeś?

                ‒ Uklęknij i zamknij oczy ‒ powiedział.

                ‒ Co? ‒ parsknęłam.

                ‒ Rób, co mówię ‒ powtórzył zniecierpliwionym tonem.

                Westchnęłam ciężko i wróciłam do krzesła. Podniosłam je, rzuciłam na nie torebkę i opadłam na kolana.

                ‒ Już ‒ mruknęłam, zaciskając powieki.

                ‒ Nie otwieraj oczu.

                ‒ Nie zamierzam.

                Słyszałam szmery, a po nich kroki. Trwałam na kolanach w bezruchu, nasłuchując. Drgnęłam niespokojnie, czując na policzku dziwny dotyk.

                ‒ Teraz poniesiesz karę za grzechy ‒ powiedział.

                Wszystkie mięśnie na moich plecach zesztywniały, czując bliskość obcego mężczyzny. Słyszałam, jak obchodzi mnie dookoła. Oddech przyspieszył mi nieznacznie, serce zabiło mocniej.

                ‒Jesteś gotowa?

                Nie odpowiedziałam.

                ‒ Zdejmij bluzkę oraz spodnie ‒ rozkazał.

                Chciałam zaprotestować, ale poczułam, jak dotyka czymś moich ust. Jakby skórzany materiał… Potem zawiązał mi przepaskę na głowie, zakrywając oczy.

                ‒ Nie ufam ci ‒ mruknął.

                ‒ Proszę… ‒ mówiąc to zadrżała mi dolna warga.

                ‒Cśśś, spokojnie‒ wymruczał. ‒ Nic ci się nie stanie.

                ‒Ja nie…

                ‒ Zdejmij ubranie.

                Zrobiłam, co kazał, mając świadomość tego, że zostałam przed mężczyzną w samej bieliźnie.

                ‒ Stanik oraz stringi również.

                Pozbyłam się reszty ubrań.

                ‒ Uklęknij w rozkroku.

                Drżałam, odczuwając na swojej nagiej skórze chłód panujący w pomieszczeniu. Przez zasłonięte oczy pozostałe zmysły zostały wyostrzone. Kiedy dotknął mnie po raz kolejny, poczułam przyjemny dreszcz przebiegający mi wzdłuż kręgosłupa. Niespodziewanie lekkie muśnięcie zostało zastąpione uderzeniem.

                Pisnęłam, czując, jak lewa pierś zaczyna mnie piec na skutek ciosu.

                ‒ Co robisz?! ‒ zawołałam, chcąc się zasłonić, ale mi na to nie pozwolił.