Położyłam dłoń na jego kroczu i nacisnęłam. Syknął. Z zadowoleniem osunęłam się na kolana, aż na linii mojego wzroku pojawił się wciąż ukryty pod czarnymi bokserkami dowód jego podniecenia. Położyłam dłonie na udach mężczyzny i przybliżyłam twarz do jego krocza, a następnie skubnęłam zębami przez materiał bokserek jego sztywnego penisa. Parker jęknął cicho.

Ściągnął z siebie bieliznę, która znalazła się przy jego kostkach wraz ze spodniami. Spojrzałam na niego z dołu, zwilżając językiem usta. Słyszałam, jak jego oddech przyspieszył. Przesunęłam językiem po całym dumnie sterczącym kutasie. Był sztywny, gruby i długi, a skóra na nim była zaskakująco delikatna. Następnie wzięłam go całego do ust, pozwalając, aby dotarł do ścianki gardła. Cofnęłam głowę i zerknęłam na twarz mężczyzny spod rzęs.

Miał przymknięte oczy, w których płonął ogień. Pracowałam umiejętnie językiem, aż poczułam, że jego penis napina się jeszcze bardziej. Wtedy Parker chwycił mnie za ramiona i dźwignął do góry. Obrócił do siebie plecami i docisnął nagimi piersiami do chłodnej ściany. Moje ciało pokryła gęsia skórka. Wypięłam tyłek w jego stronę, drżąc w oczekiwaniu, aż wypełni mnie całą. Chwycił mnie za biodra i po chwili poczułam go między swoimi nagimi pośladkami.

Usłyszałam krótki szelest naciąganej prezerwatywy i zagryzłam wargi w rozkosznym napięciu. Za moment Parker naparł na mnie i wszedł we mnie aż po same jądra, jednocześnie przyciągając moje biodra do siebie. Krzyknęłam cicho, kładąc dłonie na ścianie. Zaczął się poruszać, najpierw wolno, nieznośnie wolno, aż sama zaczęłam wychodzić mu biodrami na spotkanie. Wtedy jęknął, drgnął i zaczął wchodzić we mnie coraz szybciej i mocniej. Nie zdołałam powstrzymać jęków rozkoszy, uwielbiając to, jakgwałtownie mnie posuwa. Potrzebowałam tego jak powietrza. Nawet nie wiedziałam, jak bardzo za tym tęskniłam. Czułam, jak narasta we mnie napięcie, które za chwilę miało przemienić się w orgazm.

Przyspieszył, wyrywając tym z moich ust przeciągły jęk. Jedną ręką ścisnął prawą pierś, a lewą sięgnął między uda, bezbłędnie natrafiając na łechtaczkę. Tym jednym muśnięciem wywołał u mnie falę spełnienia. Odrzuciłam głowę do tyłu, zamykając oczy. Pozwoliłam, by wstrząsnęły mną spazmy rozkoszy, a po chwili on również doszedł, nabrzmiewając jeszcze bardziej i zalewając gumkę gorącą spermą.

W gabinecie nastała cisza, przerywana jedynie przez nasze przyspieszone oddechy. W końcu Parker cofnął się nieznacznie, wychodząc ze mnie, i wreszcie mogłam odwrócić się do niego twarzą. Wciąż byłam lekko pijana, w głowie mi szumiało, choć teraz nie bardzo wiedziałam, czy było to winą alkoholu, czy niedawno przeżytego orgazmu.

Obciągnęłam sukienkę i poprawiłam ją, podczas gdy on włożył spodnie i zapiął koszulę. Patrzyliśmy na siebie w milczeniu, żadne z nas nie powiedziało ani słowa. Napięcie między nami zaczęło znowu narastać.

‒ Wyjdę pierwsza ‒ powiedziałam zachrypniętym głosem, na co on jedynie skinął głową.

Uchyliłam ostrożnie drzwi i kiedy nie dostrzegłam nikogo w pobliżu, wymknęłam się na korytarz. Nie wróciłam już na salę, za to udałam się od razu do szatni po odbiór płaszcza i torebki. Pospiesznie zarzuciłam go na ramiona, palce drżały mi, gdy zapinałam guziki. Kiedy wyszłam na ulicę i uderzyło we mnie lodowate powietrze, zrozumiałam, co właśnie zrobiłam. Otrzeźwiałam. Takich walentynek jeszcze w życiu nie przeżyłam.

Przespałam się na przyjęciu firmowym ze swoim największym wrogiem.

* * *

                Cały weekend spędziłam, nie wynurzając nosa z mieszkania. Wyrzuty sumienia zaczęły mnie atakować już w sobotę, zaś w niedzielę osiągnęły apogeum. Byłam dorosła, na litość boską, a zachowałam się jak chwiejna psychicznie nastolatka. Obiecałam sobie, że już nigdy nie wypiję alkoholu. Nie po tym, co się ostatnio stało. W głębi serca jednak wiedziałam, że postąpiłam tak, bo górę wzięło moje libido i jego nieodparty, niezrozumiały urok.

                W niedzielę wieczorem stanęłam przed szafą z postanowieniem, że muszę załatwić tę sprawę jak dorosła i skonfrontować się z Meyersem. Po prostu udamy, że nic się nie stało i zapomnimy o całej sprawie.

                Z tym przekonaniem położyłam się do łóżka.

                Rano włożyłam swoją ulubioną jasną dopasowaną sukienkę, a do niej czarne pończochy i szpilki. Wyglądałam profesjonalnie w kreacji długości do kolana i jednocześnie kobieco. Po dotarciu do biura szukałam spojrzeniem Meyersa, ale nigdzie go nie widziałam. Czyżby nie przyszedł dziś do pracy? Po scenie przed wszystkimi pracownikami nie chciałam pytać nikogo o to, gdzie był. Wolałam nie prowokować plotek, od których, nawiasem, w firmie aż huczało.

                Po piątku ludzie nie przestawali szeptać między sobą. Jennifer i Emily podeszły do mnie, jak tylko znalazły na to sekundę.

                ‒ Co zaszło między tobą a Meyersem? ‒ zaczęła bezpośrednio Jennifer.

                Posłałam blondynce znużone spojrzenie.

                ‒ Nic, a co miało się stać? ‒ odparłam, siląc się na nonszalancki ton.

                ‒ Gdzie cię wtedy wyciągnął? ‒ dopytywała Emily.

                ‒ Do holu, a gdzie miał mnie niby? ‒ skłamałam – Musieliśmy pogadać o tym, jak się nie znosimy.

                Jennifer uśmiechnęła się lekko.

                ‒ Wiesz, to trochę wyglądało jak scena z filmu ‒ powiedziała rozmarzonym tonem.

                Prychnęłam z rozbawieniem.

                ‒ Co to za film? ‒ parsknęłam śmiechem.

                ‒ „…a potem uprawiają namiętny seks”. ‒ Emily poruszyła znacząco brwiami.

                Parsknęłam, kręcąc przy tym głową.

                ‒ Dajcie mi święty spokój. ‒ Machnęłam na nie lekceważąco ręką.

                Odeszłam, zostawiając je szepczące między sobą. Pod koniec pracy zaczęłam się nawet denerwować, że go nie spotkam i nie dam rady wyjaśnić tego wszystkiego. Dlatego wychodząc, postanowiłam zaryzykować. Przeszłam przez korytarz i zatrzymałam się przed drugą salą. Zajrzałam do środka z daleka, dostrzegając Meyersa i jeszcze jednego faceta. Stali przy oknie i rozmawiali o czymś.

                Zanim się odezwałam, przesunęłam spojrzeniem po jego sylwetce. Jak mogłam tego wcześniej nie dostrzec? Miał ciemne spodnie i błękitną koszulę z podwiniętymi rękawami. Był umięśniony, ale nie za bardzo, a do tego przystojny…. Cholera.

                Parker odwrócił głowę w moją stronę i zauważył, że mu się przyglądam.

                ‒ Ashley ‒ powiedział, nie kryjąc zaskoczenia.

                Odchrząknęłam.

                ‒ Chciałabym zamienić z tobą słowo ‒ odparłam.

                ‒ Za chwilę kończę. Zaczekasz na mnie przy samochodzie? ‒ Świdrował mnie swoim lodowatym spojrzeniem i nagle zapragnęłam jak najszybciej zapaść się pod ziemię.

                ‒ Jasne ‒ powiedziałam, odchodząc.