Stary zegar dziadka zadzwonił trzy razy, a jego dźwięk odbił się od ścian cichego, ciemnego domu. Prawie wszyscy już spali, oprócz jednej osoby. Alicja wróciła tego dnia ze szkoły i natychmiast poszła do łóżka. Twierdziła, że boli ją głowa. Ustawiła budzik na północ i, gdy tylko upewniła się że jej rodzice już zasnęli, zamknęła drzwi do swojej sypialni i zapaliła lampkę nocną o bladym świetle.
Alicja to niska brunetka z brązowymi oczami. Nosiła okulary, miała paznokcie pomalowane na czarno i figurę której nikt nie mógł się oprzeć. Pomimo silnych protestów, musiała uczęszczać do lokalnej katolickiej szkoły dla dziewcząt. Jej rodzice byli zagorzałymi katolikami, ale ona miała raczej buntowniczą i zatwardziałą osobowość, która często wprowadzała ją w tarapaty.
Tej konkretnej nocy chciała nauczyć się tajników magii. Zdobyła małą, czerwoną książeczkę z czarami od Michaliny- koleżanki z klasy i samozwańczej „wiedźmy”. Czy była prawdziwa? Ala nie wiedziała i nie dbała o to. Kryształy, zioła, farba do włosów i przeróżne rodzaje kolczyków były jednym wielkim sprzeciwem przeciwko jej rodzicom, i uwielbiała to.
Alicja nadal miała na sobie szkolny mundurek, oprócz butów które zrzuciła u stóp łóżka. Wyjęła książeczkę spod materaca, usiadła w siadzie skrzyżnym na pościeli i zaczęła przerzucać strony. Książka była bardzo stara i zawierała wiele zaklęć. Przykładowo, natrafiła na czar przyspieszający wzrost roślin, czar usuwający plamy, czar wypełniający powietrze pięknym zapachem i taki który sprawiał że wszystko wokół śmierdziało.
– Hmmm… Zaklęcie dodające pieniędzy… nie pogardziłabym. – wymamrotała pod nosem, kartkując książkę.
W końcu coś naprawdę przykuło jej uwagę. Rozdział nazywał się: Zaklęcia erotyczne, miłosne i potęgujące rozkosz. Od razu się nim zaciekawiła. Były tam czary zmuszające do zakochania się i takie dzięki którym mężczyźni dłużej wytrzymywali w łóżku- dokładnie wszystkie którymi nie powinna się interesować 18-latka ze szkoły katolickiej. Żeby nie rzucać się na głęboką wodę, postanowiła wypróbować łatwiejsze zaklęcia o tytule: Czysta Rozkosz, z akapitu: Jak Manifestować Swoje Najskrytsze Fantazje.
– Ooooo! Tak, poproszę! – powiedziała sama do siebie.
Alicja wyłączyła lampkę i podeszła do okna. Odciągnęła zasłony, a srebrne światło księżyca wypełniło przestrzeń drżącymi cieniami. Uklękła i zajęła się rozstawianiem na podłodze czerwonych świeczek. Kiedy zaświecała każdą z nich, wymawiała inkantacje z książki:
“Gleuzhioù er gwele a laro douar,
Ar c’horf o tizhier e lestr aour”
Kiedy już rozpaliła wszystkie świece, pokój wydawał się być jaśniejszy i cieplejszy. Młoda dziewczyna poczuła że jej nastrój wpasowuje się w otoczenie. Zamknęła oczy na moment i wzięła głęboki wdech. Klęczała na podłodze i poruszała palcami w stopach odzianych w białe skarpety, które ledwie wystawały poza czerwoną spódniczkę. Po chwili ciszy, powoli otworzyła oczy i ponownie wzięła czerwoną książeczkę do ręki. Przeczytawszy kilka następnych kroków instrukcji, wstała żeby zebrać potrzebne rzeczy. Kiedy już znalazła sól, pióro i białą świeczkę, była gotowa żeby zacząć. Wzięła garść soli i nakreśliła nią okrąg na podłodze, nucąc rytualną frazę. Następne uklękła i zaczęła rozbierać szkolny mundurek. Ściągając każdą część ubrania, wypowiadała głośno i wyraźnie:
“Gwareziñ ‘vez ar c’hoari
Eñ e vez skoet an ene”
Najpierw rozpięła białą koszulę, a potem biustonosz. Pozwoliła naturalnym piersiom opaść w przyjemnie ciepłym powietrzu. Następnie zsunęła spódniczkę, a potem czarne majteczki. Wyciągając jedną nogę po drugiej, zdjęła też białe zakolanówki. Pomachała przez chwilę czarnymi paznokciami u stóp i usiadła w siadzie skrzyżnym w okręgu. Złapała białą świeczkę i zapaliła ją. Sypnęła szczyptę soli na płomień. Ostatnim elementem przygotowań było rytualne „ubranie”, które składało się na dwie plamy białego wosku na sutkach. Dziewczyna odchyliła się w tył i oparła na jednej dłoni, po czym przechyliła świeczkę. Trzymała ją blisko skóry, więc ta odbijała światło płomienia kiedy krople wosku spadały na brodawki. Poczuła krótki acz silny ból, westchnęła, a sutki powiększyły się. Gdy było już po wszystkim, odstawiła świeczkę i usiadała prosto. Mogła zaczynać.
“Gour ha kar, dister ha leun,
E skeudenn ar yon dremm hep keun”
Alicja śpiewała, przypalając pióro w płomieniu świecy. Zapaliło się na niebiesko, a kiedy się zwęgliło, odłożyła je na podłogę. Krąg z soli zalśnił fioletowym światłem i wydawał się kręcić w kierunku przeciwnym do wskazówek zegara. Wokół zrobiło się ciemno. Najpierw zniknął blask wpływający przez okno, potem ściany pomieszczenia wydawały się oddalać, i na końcu kontury toaletki, lustra i lampy rozmyły się. Wkrótce jedyne co widziała to świeczki rozłożone wokół niej, w ciasnym okręgu. „Ciekawe jakie ‘najskrytsze fantazje’ skrywam w sobie”, pomyślała Alicja.
Nagle poczuła że jej stopy poderwały się spod niej i zawisły nad jej głową w dwóch fioletowych obręczach. Dziewczyna zachłysnęła się powietrzem, a przez jej umysł przebiegały liczne niegrzeczne fantazje. Ku jej zdziwieniu, znikąd pojawiły się dwa długie, fioletowe pióra, które zaczęły łaskotać jej długie czarne palce u stóp.
– Hahaha! Co się… co się dzieje?! HAHAHA! Przecież nie mam fetyszu z łaskotkami! HAHAHA!
Dziewczyna chichotała, a pióra łaskotały ją coraz mocniej. Próbowała nawet usiąść, ale zorientowała się że nadgarstki są spętane takimi samymi obręczami jak stopy. Już po chwili cztery długie pióra łaskotały ją pomiędzy palcami u stóp, a ona nie mogła z tym nic zrobić. – O co w tym chodzi?! – wymamrotała pomiędzy napadami śmiechu, ale gdy tylko powiedziała te słowa, poczuła nagły przypływ gorąca w całym ciele.