Jolanta nie była przyzwyczajona do obracania się w wyższych kręgach. Była niesamowicie dobrą i poukładaną dziewczyną. Znała wszystkich, a wszyscy znali ją. Uczestniczyła we wszystkich akcjach charytatywnych w okolicy. Mimo iż nie była najbardziej rozrywkowa, jej praca pozostawała niezrównana.

Ten dzień był dla niej szczególny. Udało jej się skłonić dużą korporację do finansowania kampanii przeciwko bezdomności. Właśnie skończyła przemawiać i kiedy sączyła szampana otoczyły ją Damy Nadziei. Obsypały ją gratulacjami i nieustannie ktoś klepał ją po plecach. Mówiąc w skrócie, kobiety wyglądały i brzmiały jak stadko rozśpiewanych kanarków. 

Kelner nagle pojawił się znikąd, trzymając tacę z małymi kanapeczkami. Wszystkie rzuciły się na nie i prawie udusiły, kiedy żona burmistrza powiedziała:

– Założę się, że kelner Paweł ma do zaoferowania coś znacznie lepszego od tych okropnych kanapek.

Kobiety zachichotały jak małe dziewczynki. Żona burmistrza kontynuowała swój komentarz, patrząc w ślad za mężczyzną znikającym w tłumie. 

– Często pojawia się na uroczystościach organizowanych przez panią? – zapytała Jolę.

Jola poczuła że się gwałtownie rumieni i pośpiesznie znalazła wymówkę żeby wyjść na zewnątrz, do ogrodu. Potrzebowała usiąść na chwilę w cieniu, żeby ochłonąć. 

Nie wiadomo czy to przez szampana, słońce, czy ogólne emocje związane z uroczystością, ale po chwili wszystkie dźwięki się zmieszały i poczuła że odpływa.

– Tak jak powiedziałem, nikt nie wielbi mojej żony bardziej ode mnie! – wyznał swoim zebranym Stanisław Koniecpolski, trzeci z rodu, podczas bankietu z okazji dwudziestej piątej rocznicy ślubu.

Kilku ludzi klasnęło w dłonie, ponieważ orkiestra właśnie zaczęła grać. Nikt w całym morzu pereł i diamentów nie miał bladego pojęcia, jak w rzeczywistości okazywał swoje uczucia. 

Oczywiście, jednym ze sposobów było sprowadzenie z Afryki diamentowego naszyjnika. To najpiękniejszy egzemplarz który kiedykolwiek wyszedł spod rąk tamtejszych rzemieślników, stworzony by wywołać orgazmiczny jęk podziwu nawet u najbardziej oschłej damy. Oprócz tego, po każdej imprezie na żonę Stanisława czekał jeszcze większy prezent. 

Kiedy ostatni goście już wyszli, Stanisław poczuł przypływ gorącej krwi. Jola, jego piękna żona, spojrzała mu prosto w oczy i pocałowała go w policzek. 

– Dziękuję ci, kochanie, za wspaniały wieczór.

– Jak zawsze, cała przyjemność po mojej stronie. – odparł, po czym ujął ją za rękę i zaprowadził po schodach na górę, idąc w kompletnej ciszy.

Otworzył wielkie mahoniowe drzwi do sypialni i przepuścił żonę, kłaniając się. Jej niebieskie oczy o zimnym odcieniu rozświetlił się w płomieniach świec. Wyjęła różę z jednego z dziesięciu wazonów, a w każdym z nich było dwadzieścia kwiatów.  

– Przeszedłeś samego siebie. – powiedziała.

Stanisław poczuł suchość w gardle. Dotknął kołnierzyka koszuli i zapytał:

– Jesteś gotowa?

Bardzo chciał, żeby była. Żeby chciała zacząć zabawę. Nigdy wcześniej nie stracił opanowania, nawet po tych wszystkich latach, a przecież nie kochał się z żoną przez ostatnie osiem, spośród dwudziestu lat małżeństwa. 

Jola wyjęła klamrę z ciasnego koka i pozwoliła włosom opaść delikatnie jak pierwszy śnieg. Potrząsnęła lekko głową z boku na bok i już po chwili odpinała guziki koszuli. To dopełniło jej gorącego, uwodzicielskiego wyglądu. Stanisław westchnął, gdy pochyliła się żeby położyć różę na komodzie. Piersi kołysały się w świetle świec, a sutki były na wpół twarde i wyczekujące uwagi. Kobieta zacisnęła pełne, wilgotne usta. Usiadła przy toaletce i wzięła w dłoń srebrny grzebień- pamiątkę po jej babci. Rozczesała nim włosy, a potem odwróciła się do Stanisława i spojrzała na niego błyszczącymi oczami. 

– Gotowa. – powiedziała.

Stanisław sięgnął do wewnętrznej kieszeni marynarki. Jego dłonie były sztywne, a serce waliło mu w piersi jakby chciało z niej wyskoczyć. Podszedł do żony i przyłożył apaszkę do jej ust. Ona posłusznie je rozchyliła, żeby mógł ją ciasno zawiązać z tyłu głowy. 

– Wystarczająco? – zapytał.

Kobieta mruknęła z aprobatą, a z jej buzi wypłynęła strużka śliny. Spłynęła wzdłuż brody aż na dekolt, a Stanisław patrzał na nią jak zahipnotyzowany. Kiedy już się otrząsnął, udał się do łazienki przy sypialni. 

Jolanta obserwowała w lustrze jego cień rzucany przez zapaloną w środku lampę. Gdy wyszedł z powrotem do sypialni, podszedł do skórzanego krzesła w rogu pokoju. Kiedyś powiedział jej, że zasiadał w nim sam Stanisław August Poniatowski. Aktualnie sądził, że rzeczony jegomość raczej zakrztusiłby się własną śliną, gdyby był tu z nimi tej nocy. 

Jolanta zastanawiała się co mu zajmuje tak długo. Minuty upływały, a ona robiła się coraz bardziej niecierpliwa. Atmosfera w pokoju wydawała się być gorąca i wilgotna, a cisza wisiała w powietrzu. Nie ruszała się z miejsca, lecz próbowała dojrzeć w lustrze czym zajmuje się jej mąż. Wiedziała o jego obecności tylko dzięki okazjonalnemu refleksowi odbijającemu się od jego butów. Już miała zdjąć apaszkę, gdy nagle usłyszała poruszenie. 

Jej żołądek skurczył się z niecierpliwości, kiedy on do niej podszedł. Miał czarne włosy zaczesane gładko do tyłu i groźnie zmarszczone brwi łączące się nad oczami. Z zaciśniętą szczęką patrzał na nią w lustrzanym odbiciu. Jego silne ramiona zwisały po bokach ciała, a jedna dłoń trzymała długi nóż o niebieskiej klindze, niczym jadowitego węża. Jola chciała się odwrócić żeby na niego spojrzeć, ale on stał już zaraz za nią, i złapał ją mocno za włosy. Pociągnął jej głowę w tył tak że wygięła plecy. Piersi naparły na materiał koszuli, a sutki były twarde jak skała. 

Jednym płynnym ruchem, rozciął bluzkę i ostrze przemknęło milimetry od jej skóry. Przytrzymał nóż przy jej gardle, a drugą szorstką dłonią ściskał na zmianę obie krągłe piersi. Miała szyję wygiętą w tył, napiętą skórę, a jej wzrok emanował wysiłkiem, ponieważ próbowała uniknąć zacięcia ostrzem. Mężczyzna złapał ją za nadgarstki i podniósł jej dłonie nad głowę. Musiała wytrwać w bezruchu, gdy okrążał nożem jej sutki i zsuwał się nim w stronę brzucha. Cierpliwość i opanowanie z jakim to robił sprawiły, że drżała ze strachu. 

Skryty w cieniu Stanisław czuł się jak w transie, a jego penis niemal wyskoczył ze spodni. Teraz już się nie stresował- był raczej w stanie spokojnego zdecydowania. Jak we śnie, obserwował jak obcy mężczyzna przyciągnął jego żonę do łóżka i rzucił ją na materac. Jego czarne, obcisłe ubrania ledwie mieściły muskularne ciało. 

Jolanta położyła się na łóżku. Rozpięta koszula odkryła przed nieznajomym jej nagie piersi, a spódniczka podwinęła się do góry. On górował nad nią niczym jastrząb. Odchylił się na moment i jedną ręką zdjął bluzkę przez głowę. Ona obserwowała go bez najmniejszego ruchu, wiedząc że nawet drgnięcie wywoła jego reakcję. Wiedziała, że jest niebezpieczny i nieobliczalny.