Byłem pewny, że kobieta wkurzyła się o moje podglądanie. Muszę przyznać, że byłem nieostrożny, dlatego z łatwością mogła odkryć nietaktowne zachowanie. Zanim zdążyłem wyciągnąć ręce w przepraszającym geście, znów usłyszałem jej głos:
– Na zewnątrz jest piękna pogoda i malownicze widoki, a my siedzimy w hotelu. I to przez kogo? Przez naszych leniwych partnerów.
A więc to o to jej chodziło, pomyślałem z ulgą.
– Może dasz się namówić na spacer do miasta? – zapytała. – Chciałam zobaczyć kilka miejsc, o których pisali w przewodniku. Lucjan nigdy nie ma na to czasu, a jak ma, to woli leżeć na plaży. Co ty na to?
– Teraz?
– A kiedy? – zapytała, śmiejąc się przy tym serdecznie. – Twój ojciec i tak będzie jeszcze spał, a nam spacer zajmie może godzinkę. Lepiej pójść teraz, póki jeszcze nie jest tak gorąco.
Zgodziłem się z radością. Też miałem ochotę odwiedzić stare malownicze centrum miasteczka, ale dotychczas nie było okazji. Cieszyłem się też z możliwości spędzenia czasu w trochę innym towarzystwie. Nie to, że z Weroniką nie było mi dobrze. Spędzaliśmy ze sobą niemal każdą wolną chwilę od tygodnia, dlatego potrzebowałem oddechu. Spacer z seksowną i bardzo interesującą kobietą mógł być tym oddechem.
Nie wróciliśmy już do hotelowych pokoi i prosto ze stołówki ruszyliśmy na spacer. Do miasteczka szliśmy kilkanaście minut, mijając ludzi zmierzających na plażę. Słońce dopiero wspinało się w stronę najwyższego punktu na niebie, dlatego temperatura sprzyjała takiej aktywności. W miasteczku Klementyna pokazywała mi różne budowle, a nawet opowiadała trochę o ich historii. Nie wiem, czy przeczytała o tym wszystkim w przewodniku turystycznym, a może rzeczywiście pasjonowała się historią. W każdym razie bardzo mi zaimponowała swoją wiedzą.
Podobało mi się też to, że traktowała mnie jak partnera. Była starsza ode mnie prawie o piętnaście lat i miała prawo traktować mnie jak młodszego brata albo nawet syna. Tymczasem ani razu nie odczułem, że podchodzi do mnie z jakąkolwiek wyższością. Pytała o zdanie, poruszała różne tematy i wykazywała szczerą chęć poznania moich odpowiedzi. Przez cały czas czułem się przy niej bardzo komfortowo. Kobiety w jej wieku spotykałem rzadko, a najczęściej były to nauczycielki w liceum. Nawet jeśli którąś z nich uznałem za atrakcyjną, była niedostępna ze względu na swoją pozycję i różnicę wieku. Z Klementyną było całkiem inaczej. Sama skracała dystans i wydawała się dążyć do przełamania niewidzialnej bariery. Było to dla mnie uczcie całkiem nowe, a jednocześnie szalenie interesujące i przyjemne.
Nie wiem, w jakim stopniu na moje zadowolenie z tego spaceru wpływało to, że miałem okazję przebywać w towarzystwie atrakcyjnej kobiety. Każdy lubi otaczać się pięknem, a jeśli dodatkowo jest to piękny człowiek, przyjemność jest jeszcze większa. W odróżnieniu od Weroniki moja obecna towarzyszka była pewna siebie i świadoma swojej urody. Podczas spaceru widziałem nie raz gapiących się na nią mężczyzn w różnym wieku. Przykuwała wzrok obfitym biustem swobodnie poruszającym się pod sukienką i nieskrępowanym przez stanik, ale nie tylko. Była zadbana, natura obdarzyła ją ładną symetryczną twarzą, a w swoim zachowaniu miała naturalny luz i swobodę. Wszystkich gapiących się na nią facetów mijała bez żadnego zainteresowania, jakby zupełnie ich nie było.
Po spacerze poszliśmy na kawę do starego portowego budynku przerobionego na kawiarnię. Z portu wypływały niewielkie kutry rybackie, a wszędzie krzątali się ludzie. Jedni krzyczeli, inny gdzieś biegli, jeszcze inni siedzieli w cieniu, popijając mocne espresso. To był prawdziwy urok tego miejsca, tak inny od nowoczesnych wnętrz hoteli, niemal jednakowych w każdej części świata.
Omawialiśmy właśnie plany kolejnej wycieczki do sąsiedniego miasta, kiedy rozległ się dźwięk telefonu Klementyny.
– To nasz stary – rzuciła do mnie konspiracyjnym półszeptem, zanim odebrała połączenie.
– Cześć kochanie – powiedziała do telefonu. – Jesteśmy na spacerze z twoim synem. Nie chciałeś mnie zabrać do miasteczka? On to zrobił z wielką chęcią.
Na początku rozmowy kobieta miała bardzo radosną minę. Wraz z jej przebiegiem twarz Klementyny się zmieniła i dostrzegłem na niej wyraz, który niejednokrotnie widziałem u mojej mamy, kiedy przyłapywała mnie na nieszczerości.
– Spokojnie się wybieraj – powiedziała do głośnika. – My będziemy dopiero gdzieś za dwie godziny. Najwyżej spotkamy się na plaży.
Pożegnała się z rozmówcą i odłożyła telefon. Natychmiast wezwała kelnera, zapłaciła rachunek i wyciągnęła mnie na zewnątrz kawiarni.
– Dlaczego tak szybko wyszliśmy?
– Musimy wracać do hotelu i to jak najszybciej – powiedziała z wyraźnym niepokojem.
– Przecież mówiłaś ojcu, że będziemy dopiero za dwie godziny.
– Skłamałam – przyznała. – Coś tam jest nie tak.
Szliśmy do hotelu w milczeniu. Trasa powrotna przebiegła jeszcze szybciej, dlatego w budynku byliśmy już po dziesięciu minutach.
– Czy możesz najpierw zajrzeć do swojego pokoju i sprawdzić, czy jest w nim Weronika? – zapytała Klementyna, kiedy wyjeżdżaliśmy windą na piętro.
– A gdzie ma być? – odparłem zdziwiony. – Pisałem do niej pół godziny temu, ale nadal jest nieaktywna. Pewnie śpi.
– Mógłbyś to dla mnie zrobić? – zapytała jeszcze raz stanowczo i tak poważnie, jakby od tej sprawy zależało jej życie.
– Jak chcesz.
Stanęliśmy przed moim pokojem. Przyłożyłem kartę do czytnika, a kiedy drzwi się otwarły, wszedłem do pokoju. Ku mojemu zdziwieniu nie znalazłem w nim Weroniki.
– Może poszła na śniadanie? – zastanawiałem się głośno.
– Chodź ze mną – powiedziała Klementyna.
Kobieta chwyciła mnie za przegub dłoni i pociągnęła za sobą. Ruszyliśmy szybko w stronę jej pokoju hotelowego. Zanim przyłożyła kartę do czytnika, zatrzymała się na chwilę i wzięła głęboki oddech. Potem dioda w czytniku mrugnęła, zamek się zwolnił, a kobieta natychmiast pchnęła drzwi i weszła do pokoju. Poszedłem za nią, nie spodziewają się zupełnie tego, co zobaczę w środku.