Czy wiedziałem że to co robię było nie w porządku? Oczywiście że tak.
Ale tłumaczyłem to sobie w ten sposób…
Czy chciałbym żeby ktoś posuwał moją żonę? Jasne, że nie! Tylko że w tamtym momencie nie byłem żonaty. Ja tylko dobrze się bawiłem. Ona była tylko kolejną klientką. To ona miała stałego partnera, więc to ona zdradzała, a nie ja.
Ela była 28-letnią kobietą o ciemnej karnacji. Dziewczyna do rany przyłóż. Żyła na poziomie, który potrafił zapewnić jej mąż.
Niemal codziennie jedli kolację na mieście, a głównym punktem jej każdego dnia było szykowanie się na wyjście na zakupy lub trening. Czasami spotykała się z elitą. I to od ludzi tego pokroju dostała namiary na mnie.
Mam na imię Rysiek i mam 44 lata. Jestem dobrze zbudowany, w świetnej formie, i znakomicie sobie radzę ze swoimi narzędziami… Jeśli wiesz o czym mówię.
W teorii pracuję jako złota rączka, ale nigdy jeszcze niczego nie naprawiłem, poza silną potrzebą na ostry numerek moich klientek. Jestem eskortą dla kobiet. Zapewniam im to czego potrzebują i odchodzę żeby wykonać kolejne zadanie. To znaczy, zazwyczaj.
Kilka razy spotkałem „klikę”, bo tak je nazywam. Zdaje się, że urządziły sobie ze mnie jakiś rytuał przejścia, czy coś w tym stylu. Wielokrotnie widziałem jak wspólnie jadły obiady albo kolacje w drogich restauracjach. Zaraz po tym dostawałem rezerwację na kilka godzin zabawy.
Każda z nich jest całkiem inna. Niektóre chcą konwersacji, a niektóre tylko pogrążają moją twarz w swoim kroczu. Większość ma pewne potrzeby, których nie zaspokajają ich mężowie. I tu na scenę wchodzę ja.
Ela była piękna. Jak już wspomniałem, istny aniołek. Tylko nie dla mnie. Dla mnie była tak samo okropna, jak pozostałe wiedźmy Sodomy i Gomory. Brała co tylko jej dałem, i błagała o więcej.
Tym razem zadzwoniła do mnie i zaprosiła do siebie o godzinie 23. To dziwne, ponieważ większość kobiet zamawiało mnie pomiędzy 11 a 14.30, kiedy męża już nie było w domu, ale nie trzeba było jeszcze jechać po dzieci.
Podszedłem do drzwi z pasem na narzędzia na biodrach. Zadzwoniłem na dzwonek, a Ela otworzyła mi w czarnej, zwiewnej mini sukience. Wiedziałem, co będę miał naprawić.
Kiedy wszedłem do środka, zamknęła za mną drzwi.
Miała piękny dom. Ściany wzdłuż marmurowej klatki schodowej były ozdobione oryginalnymi, olejnymi malunkami, i rodzinnymi fotografiami. Korytarzem na lewo można było dotrzeć do gigantycznego domowego kina. Komfortowe pomieszczenie mieściło wielkie skórzane sofy, konsolę do gier z całym zestawem dodatków, i komplet masywnych głośników z gigantycznym ekranem który zajmował pół ściany.
Z tym wszystkim do dyspozycji, Ela była nieszczęśliwa.
Mąż stawiał ją na piedestale i co wieczór kochał się z nią delikatnie. Problem w tym, że nie chciała niczego takiego. Kochała męża całym sercem i nigdy by go nie zostawiła, ani nie zraniła. Ona tylko potrzebowała, a właściwie wymagała, bycia wykorzystaną i potraktowaną tak jak kobieta zasługuje najbardziej.